|
nr 12 (XI-XII 2001) | Podziemne Pismo o Kaziku Tajniak przy Tajniak S.A. | str.
|
poezja |
Jin
- na ostrzu noża (cień , runo , ząb) -
nie byłem tu nigdy
czas wolno płynie
w moich oczach nawet -
wierzby - ta sama kora
cień monstrualnej
ogrodniczki,
kiedy byliśmy młodzi nic nie było zagmatwane
prorocy odczytywali
głośno swe teksty,
dzieci grały
w gry na podwórku ,
nawet wtedy byliśmy
zbyt młodzi by pojąć
rzecz obecną u ,...,
-chmury te , potomek zbudował
tak jak obmyślił je w swojej głowie,
trzy stulecia kształtów
wypchnięte na jodłowe niebo ;
300 dolarów proroctwo
mnie kosztowało -
podróż do domu
jest długa i trudna,
rabusie o pięciu oczach
ukryli się na skraju szyby,
bardzo cichej w swojej przejrzystości
rzucić - rękawicę nicości ,
pustkę namiętną
lub
hasło do ataku,
obóz jeniecki
pieśń tryumfu
kto wygrał ?
mamy to we krwi -
- rozmowy o kobietach
i nożach
tak szybkich
że nie sposób
ich dostrzec gołym okiem,
-czas proroków się skończył ,
w świecie samochodów
stare lusterka wskażą
drogę gdzie płynie
historia ,
wczesna
i
nienaruszona,
jak nieskazitelna barwa uda hiszpanki
częste marzenia o zraszaniu umysłu !
-czy to ziemia gdzie umarłem i żyję ponownie ?
-czy to lud , który przyjął mnie jak swego kaznodzieję ?
-czy jestem może wróżbitą , poetą ,
odblaskiem morskiej ryby w portowej łajbie ?
czy może już czas zacząć egzekucję ?
butelkę , już później
wypiję na moim statku
gdzie mych bliskich
schować kazałem
razem stworzymy nowy świat !
zielone od złota ,
w perle utoną domy
i w oku każdego,
z nici pajęczych
utkane świeżo ich stopy ,
wtórnie nauczone
klękać przed słońcem
teraz - ciche w mądrej
w zadumie ,
składać hołd będą niebu ,
-czas pokaże na jak długo !
we wszystko wierzyliśmy
do granic szlabanów
budek z hot-dogami i gyrosami
do plażowiczek skąpo
ubranych ,
ciasnych sklepów z marihuaną
wtedy coś pękło !
ciąg wydarzeń , naraz
(rozwolnienie umysłu)
wolne oskarżenie,
ciche w swej formie,
tak dobrze obrane -
ze skóry owczej ,
mdło barwnej,
-zastrzelili mnie !
dwa razy ,
w plecy trafiony ,
broczę mętną szkarłatną prawdą zieleni ,
cichego oka szept
kark dygocze
jak oczy
skóra mamrocze
(w godzinach ostatnich rozmawiamy z duchami)
-teraz odpokutuję w moim pokoju, mamo
-nie! nikogo nie zabiłem! daj mi spokój!
po prostu muszę odpocząć, proszę ...
teraz w cieniu nowych wydarzeń
i jupitera blasku,
patrzę na moje ciało
owdowiałe po historii
barwnej , pełnej korowodów
psów , trąb i "ciężkiej artylerii"
patrzę na to wszystko cichym
okiem portrecisty,
(portret świata gdy klęka
i całuje bagna
na których urodził się
blues i Ginsberg)
-teraz nie potrzebujemy bohaterów !
ciepłych ramion smak
jak za dawnych lat
czy czyściec , osowiały - gotowy jest?
bagienne stwory,
pradawne w swoich
ruchach , wykreować
chcą mnie na nowo ,
-czy ta część mojego życia
jest już zamknięta?
czy na pewno dobiegła końca?
czy nie żyję w skórze lamparta?
blade
blade
blade
stopy
cichego kapłana
rozmawia z nocą o mnie
śpi na pustkowiu niczym
dromader,
wędrowiec
przebudzony - nie ucieka
lecz mruży oczy
i wypatruje blasku
|
Jin
|
|
|
|
|