Jugoton w oryginale - składanka
Zaczyna się Malczikami. Niejeden ignorant mógłby się zdziwić, że jakiś zagraniczny zespół nagrał piosenkę Kazika. Mógłby nawet zapytać dlaczego nie napisano jakiegoś innego, mądrzejszego tekstu, lecz ten Kazikowy przetłumaczono. Potem jest, jak w polskim Jugotonie, "Redko te vidam s devojkama" ("Rzadko widuję cię z dziewczętami") - niektórzy mogą wokalistę pomylić z Pawłem Kukizem. Właściwie zapowiada się, że cała płyta jest wiernym odpowiednikiem polskiego jugotonu, lecz po paru numerach okazuje się wreszcie, że nie jest dokładnie tak samo. Oprócz oryginalnych wersji pieśni, które wziął na warsztat Olaf Deriglasoff, postanowiono zaprezentować także kilka innych numerów. To chyba dobrze.
Dalej są tam więc jeszcze "piosenki Kukiza", jest jedna z tych, które śpiewa Olaf (w oryginale, jeśli dobrze słyszę, chodzi o radio, a nie o telewizję), jest też "kazikowy" "Elektricni orgazam", zaprezentowany przez niego także na wydawnictwie El Dupy. Wszystko mniej więcej takie, jak nam zagrali polscy muzycy po latach. Z tego punktu widzenia płyta więc nie wnosi wiele nowego, oprócz dodatkowych piosenek, ale przecież trzeba pamiętać, że te wersje akurat były pierwsze. I że pochodzą często sprzed 20 lat.
Płyta jest kolejnym dowodem na to (o czym pisałem przy okazji wrzucenia paru słów o płycie Moskwy), że przedostatnia dekada dwudziestego wieku to nie żadne disco. Przynajmniej nie dla społeczności alternatywnych do tej, która uważa się za jedyną i słuszną. Warto sobie posłuchać, a może nawet mieć na stałe w domu.
Szaman Falarek
|