Dresom mentalnym
- wydaje im się, że mają swojego poetę.
A ja odczekuję ironiczną, gorzką
chwilę, krzywię się
i tryumfalnie zaprzeczam.
(Polska - Marcin Świetlicki)
Ten numer Tajniaka postanowliśmy, albo raczej niektórzy z nas postanowli, poświęcić poecie. Trudno nam oceniać czy on wielki czy mały. Nam w sensie redakcji Tajniaka. Oczywiście nie nam w sensie społeczeństwu, bo my aspołeczni jesteśmy bezczelnie i pretensjonalnie.
Tymczasem społeczeństwo wybrało. Społeczeństwo już wie. Społeczeństwo się wypowiada, bo coś mu się obiło o uszy i przeleciało przed oczami podczas darmowego koncertu Natalii K. Podczas darmowego senansu radiowego. Podczas darmowego senasu płytowego. Empetrójkowego.
Ludzkość przyzwyczaiła się - bo wmówiono jej, że jest demokracja i powiedziano czym ona jest - że ma prawo do wszystkiego. Do kłamstw i obrażania innych ludzi w imię wolności słowa. Do bycia mądrzejszym od tych, którzy w danej dziedzinie są ekspertami. Do oceniania innych i rzucania płytkich haseł populistycznych. Niczym w filozoficznej rozmowie przy piwie.
Masy przyzwyczaiły się do darmowego podawania im wszystkiego na tacy. Duże sklepy oferują wielki wybór - choć ograniczony, to i tak nie do ogarnięcia. Choć nie do ogarnięcia, bo przecież zawsze coś nowego się pokaże na półkach, jednak ograniczony, jak odcinek z dwóch stron ograniczony, mimo iż składający się z nieskończonej liczby punktów.
Ludzie sobie tak siedzą w fotelach, lub chodzą gdzieś, gdzie im pozwolono i myślą, że wszystko należy do nich. Wszystko i wszyscy. Człowiek mijany na ulicy musi więc spełniać ich wymogi, zasady i zachowywać zgodnie z ustalonymi schematami. Może pozwolić sobie na wcześniej zdefiniowany bunt, lecz nie ma prawa wykonać nic nieobliczalnego.
Wygoda i poczucie bezpieczeństwa dają przekonanie o wyższości elit. Tym zdaje się, że składa się z inteligentów, koneserów i znawców. Eksluzywne kluby z wpisowym równym złotówce (bo to promocja) dodają animuszu śmietance. Ułuda pozwala uważać, że oto sztuka należy do nas. Mamy ją na wyciągnięcie ręki, a nawet wkładamy do kieszeni. Oto utożsamiamy się z poetą, który mówi mniej więcej to, co myślimy. Oto utożsamiamy się z muzykiem, bo gra tak, jak nam się akurat podoba, a my nie bardzo rozumiemy, co przy tym śpiewa. Potem będzie trzeba okrzyknąć go zdrajcą, ale póki co, jest nasz i najpierw będziemy mogli zrównać go z błotem inteligentną wypowiedzią krytyczną. Wypowiedzią, w której wielokropek zbuduje napięcie, byśmy mogli przygnieść artystę niesamowitą... puentą.
"Nie odróżniając seksu od miłości, (...) prymasa od premiera", wypowiemy się na każdy temat bolący ludzkość na ziemi. Bo jesteśmy prorokami, przez których mówią ich poeci.
Społeczeństwu zdaje się, że jest tylko ono, że nie istnieje nic, co jest poza nim. Społeczeństwo nie przyjmuje do wiadomości istnienia alternatywy. Ocenia ją według swoich przyzwyczajeń, swojego sposobu widzenia świata, swojej kultury, swojej tradycji. Wchłania każdą alternatywę nazywając ją podkulturą.
Tymczasem artysta alternatywny ma to do siebie, że nie trzeba go czytać, słuchać, oglądać... Tak, jak każda inna kultura - wcale nie trzeba jej znać ani rozumieć, by móc spokojnie egzystować w ramach swojej społeczności. Jeżeli chłoniesz starożytne pisma chińskie, nie mów, że są natrętne i spać ci nie dają. Nie mów, że są głupie i że Chińczykom nic do twojego życia. Nie pytaj głupio jakim prawem jakiś Chińczyk sprzed tysięcy lat mówi ci, co masz robić. Rozejrzyj się... Pomyśl o słowach poety innej kultury alternatywnej, z którym też wiele cię nie łączy... Wbrew zadufaniu i pozorom. A co on takiego powiedział oprócz tego co już zacytowane? "Jak ci się nie podoba, to wypierdalaj". |