Strona naszego Pisma
nr 11 (wrzesień 2001)Podziemne Pismo Humorystyczne Tajniak przy Tajniak S.A. str.

opowiadania
poprzednia strona spis treści następna strona

Ścieżki do nierzeczywistości

Słoma - jedyna rzecz jaką były w stanie zauważyć przymknięte i zamglone oczy, a którą równocześnie mógł zanotować w świadomości zaspany jeszcze umysł Nikodema. Kilka mrugnięć powiekami później udało mu się wyplątać długie kończyny ze sznurków hamaka i stanąć przed otwartym oknem. Wrodzone lenistwo kategorycznie zabraniało dopiero obudzonemu człowiekowi uszczelniania dachu (stąd słoma w wystająca z sufitu), naprawiania opadniętego zawiasu w oknie (pozwalało to na całodobowy napływ świeżego powietrza) oraz brania się za jakiekolwiek prace związane z udoskonalaniem czegoś, co lepsze już być nie mogło. Nikodem spojrzał przed siebie i pierwszy raz w życiu poczuł, że góry go przerażają. Uczucie to przytłoczyło go i przez dłuższą chwilę wpatrywał się otępiałym wzrokiem w łaciatą krowę. Pani Genowefa rzucała na niego podejrzliwe spojrzenia, rozważając stopień zagrożenia swojego mlekodajnego zwierzęcia i jego ewentualnej kradzieży przez niezrównoważonego w swoich czynach sąsiada. Pani Genia nie była sąsiadką z gatunku tych wścibskich bab, które dzięki lornetce wiedzą dokładnie co dzieje się w pobliskich domach ale nie była też człowiekiem zwyczajnym, spędzającym całe dnie w jednakowo nudny sposób. W gazecie z programem telewizyjnym zamiast telenowel zakreślała wszystkie seriale kryminalne (oprócz polskich), podczas przerw reklamowych rozwiązywała "500 panoramicznych", a ponieważ z zawodu była aktorką dramatyczną, za każdym razem kiedy zwracała się do swojego wnuka robiła to głosem wyjątkowo donośnym, tak, że wszyscy w promieniu pięciu kilometrów wiedzieli, że pani Genia potrzebuje litr wrzątku w celu uśmiercenia mrówek rzekomo pożerających rachityczne drzewka owocowe. Wnuk ów wykonywał równie drastyczne zabiegi polegające głównie na wiecznej walce ze wszystkimi roślinami ośmielającymi się rosnąć w tej piaskowej glebie. Można by te działania podciągnąć pod ideologię Don Kichota gdyby nie fakt, że młody człowiek nie szukał w ten sposób sensu życia a jedynie ujścia dla swych pokładów dziesięcioletniej energii.
Ponadto, zawsze kiedy Nikodem zbliżał się do gumowego węża żeby podlać swój ogród, jego sąsiadka natychmiast przerywała gotowanie kaszy dla czterdziestokilowego doga i z niespotykanym wręcz zapałem wylewała litry wody aby wskrzesić pokurczoną florę na swoim terenie. Dawała w ten sposób do zrozumienia wszystkim w około, że tylko ona jest może być najlepszym przykładem dobrego ogrodnika.
Nikodem otrząsnął się z tych myśli, ubrany li i jedynie w przyciasne, niebieskie szorty podreptał do łazienki. Kiedy tylko przekroczył próg tego obkafelkowanego pomieszczenia ulżyło mu, że nie musi już prowadzić wojny podjazdowej żeby się umyć.
Co roku w lecie wynajmował jeden pokój ludziom, którzy mają w zwyczaju nazywać się prawdziwymi turystami. Ostatnio przez trzy tygodnie mieszkał z dość osobliwą rodziną składającą się z Cyryla, jego siostry i ich rodziców. O ile starsze pokolenie było mniej interesujące i prawie nie widywał go na korytarzu o tyle młodszą część rodziny poznał tak dogłębnie, że będzie ją pewnie wspominać do końca swoich dni. Cała czwórka zachowywała się w sposób typowo warszawski i dopiero kiedy Nikodem zobaczył tablicę rejestracyjną na ich samochodzie dowiedział się, że swoim sposobem bycia dają obraz mieszkańców Wrocławia.
Ojciec Cyryla przez cały czas pracował i do wynajętego za śmieszne pieniądze pokoju przyjechał na ostatnie cztery dni, tylko po to żeby wrócić ze wszystkimi do własnego, z pewnością lepszego domu. Matka natomiast, którą dawało się poznać po tym, że chodziła w czerwonych skarpetkach była wyjątkowo strachliwą kobietą, na czym ucierpiały jej dzieci zmuszone do chodzenia w nudne doliny i niewysokie szczyty gdzie nie było żadnych niebezpiecznych przepaści. Za tą złośliwość natury, która obdarowała ich matkę lękiem wysokości, siostra Cyryla z niewiadomych przyczyn obwiniała najczęściej swojego brata, a w napadach nieżyczliwości także Nikodema.
Jej ulubionym zajęciem było przynajmniej dwugodzinne okupowanie łazienki i układanie sobie brwi oraz rzęs w wymyślne figury, wykorzystując najnowocześniejsze techniki do tego rodzaju makijażu. Końcowy efekt zalewała dużą ilością wody, dokładnie pocierając twarz palcami dłoni i przechodziła do układania fryzury ze swoich nie dających się uformować wedle chęci właścicielki włosów - zajmowało to kolejne dwie godziny. Kiedy wreszcie obrażona na swoich rodziców za to, że stworzyli ją tak niedoskonałą wychodziła z łazienki napotykała przed drzwiami prawie już śpiącego na ręczniku Nikodema, który ośmielał się zaproponować jej własne lusterko w zamian za szybsze zwalnianie łazienki. Siostra Cyryla miała równie donośny głos jak pani Genia i najbardziej lubiła go wykorzystywać krzycząc o świcie na swojego nieudacznego brata albo rozmawiając przez telefon na wyjątkowo poufałe tematy.
Musiała to być jednak jakaś rodzinna skaza sanitarna ponieważ kiedy Cyryl szedł do ubikacji należało się spodziewać, że nie wyjdzie stamtąd póki nie przeczyta dwustustronicowej gazety, nawet jeśli był to miesięcznik naukowy zawierający niezliczone ilości specjalistycznych określeń.
Nikodem wzorując się na siostrze Cyryla stanął przed lustrem i głęboko zastanowił się nad istnieniem tego przedmiotu, przez który co rano przypominał sobie, że wygląda jak obita gruszka. Codziennie stojąc przed kawałkiem metalu w drewnianej ramie uświadamiał sobie, że zupełnie nie ma po co się rano budzić i wykonywać tych wszystkich zabiegów żeby się ucywilizować. W zasadzie nie miał też żadnego powodu do spania, bo niczym w ciągu dnia się nie męczył i przed niczym nie musiał odpocząć. Zrobiło mu się zimno więc włożył podartą koszulkę ale to niczego nie zmieniło. Ten dziwny chłód krążył po jego ciele jak krew. Zmierzwił włosy, zastanowił się czym może dziś zabić czas i nic nie wymyślił, żadnych konstruktywnych wniosków z tych rozmyślań wyciągnąć nie potrafił.
Nikodem przez całe życie chciał być listonoszem. Chciał chodzić po ulicy w granatowym, służbowym ubraniu z ciężką, skórzaną torbą przewieszoną przez ramię i wkładając listy do odpowiednich przegródek w skrzynce przez moment być ich adresatami albo nadawcami. Chciał poznać ludzi, którzy dostawali z biblioteki upomnienia żeby oddać książki, które on chciał przeczytać. Chciał z prenumerowanych zagranicznych gazet nauczyć się kilku słów w obcym języku. Chciał czytać kartki, które czternastego lutego wysyłali zakochani żeby poczuć się kochanym.
I w tym miejscu swoich rozmyślań utknął. Nie dalej jak wczoraj w nocy zastanawiał się dlaczego nie czuje się szczęśliwy. Bezczynność wywoływała w nim największy niepokój ale dobrze wiedział, że to tylko przykrywka dla prawdziwej przyczyny swojego niebytu.
Nikodem żył w utwierdzeniu, że nie potrafi kochać. Sam zresztą nie wiedział czy problem leży w umiejętnościach czy w tym, że może najzwyczajniej nie miał jeszcze okazji się o tym przekonać. Z każdym dniem wymyślał coraz to nowsze powody, dla których sam budzi się i zasypia. Owa bezczynność była dla niego dowodem, że jest nikomu niepotrzebny i najwyraźniej posiada cechy, które odstraszają od niego innych ludzi. Gdyby chociaż ktoś poprosił go o skoszenie trawy, pokazanie gdzie w wiosce jest poczta lub cokolwiek innego wiedziałby, że nie wszyscy jak siostra Cyryla darzą go pogardą.
Chlupnął wodą w twarz i skrzywił się do lustra z postanowieniem, że jutro je wyrzuci.


cd. może n.

Pillar Szamoni



poprzednia strona spis treści następna strona