Strona naszego Pisma
nr 11 (wrzesień 2001)Podziemne Pismo Humorystyczne Tajniak przy Tajniak S.A. str.

opowiadania
poprzednia strona spis treści następna strona

Don Kichote i Agnieszka (akt II odc. 1)

Osoby:

Rycerz - wysoki (ze dwa metry) i strasznie chudy

Agnieszka - wieśniaczka z Toboso

Panicz Wacuś - z szabelką, student któregoś tam roku

Panicz Robin - długie włosy, brunet

Giermek - nieduży, Rycerza

Maria - wróżka, mniejsza od Magdaleny

Magdalena - szamanka, większa od Marii

Gospodyni - matka Agnieszki

Facet - tępy i ograniczony

Księżna Mira - księżna

Widmo - Statkacego

no i Statyści - tajni agenci

AKT DRUGI


Scena 1

(Toboso; drzewko, górka, rzeczka; pierwsze dni kalendarzowego lata, co jest bardzo ważne i rzuca się w oczy; może być domek, ale gdzieś daleko i zasłonięty laskiem; pod drzewem siedzą na trawie, bo to łąka - a obok wiedzie dróżka - Agnieszka i Facet; ptaszki ćwierkają, góry widnieją)

Facet:

Ale nudy!

(przeciąga się)

Agnieszka:

No!

Facet:

Słońce świeci... Ale ciepło! Czemu cię wczoraj nie było? Czekałem do samej północy. Tępaka ze mnie robisz!

Agnieszka:

Nie robię...

Facet:

Dzisiaj impreza. Masz się urwać z chaty, to będziemy balowali.

Agnieszka:

Znowu się schlejesz i będziesz rzucał kuflami!

Facet:

Co ty, chora!? Choroba ciężka!

Agnieszka:

I znowu będziesz się z tą Hanulą po kątach obściskiwał. Wstyd! Już ludzie patrzą...

Facet:

Cicho! Idziesz czy nie? Bo nie, to sam pójdę.

Agnieszka:

Co ty sobie myślisz? Jest robota w chałupie!

Facet:

Choroba! Powiedz od razu, że ci się nie chce, a nie gadaj.

(w rzeczce rybki pluskają)

Agnieszka:

Daj ty mi spokój!

(usiłuje wstać, Facet chwyta ją za rękę i ściąga na ziemię)

Facet:

Siadaj, gdzie cię niesie!? Co tępaka ze mnie robisz?

Agnieszka:

(wyrywa się i wstaje)

Nic nie robię, bo nie muszę!

Facet:

(z ulgą)

To dobrze!

(też wstaje)

Choć do mnie! Ale nudy, co?

Agnieszka:

No!

Facet:

Słyszałaś? Młody Lech wraca z kamaszów!

Agnieszka:

Syn starego Lecha?

Facet:

Będziesz miała lecieć na kogo...

Agnieszka:

Nie będę!

Facet:

(obściskuje ją)

Chodź tu do mnie!

(w oddali przejeżdża pociąg, słychać gwizd, świst i turkotanie, facet siada pod drzewem)

A słyszałaś? Jakiś walnięty rycerz tu przyjechał. Franciszek mówi, że ani chybi to wariat, ale Franciszek to sam jest wariat.

Agnieszka:

Niestety.

Facet:

Widziałaś gościa? Podobno w zbroi. Jakiś kretyn, po co mu zbroja?

Agnieszka:

To nie zbroja...

Facet:

A co, skąd wiesz?

Agnieszka:

A widziałam.

Facet:

Widziałaś go?

Agnieszka:

Już dawno temu. Czemu bym miała nie widzieć? On tu już od pięciu lat przyjeżdża. Z kumplem.

Facet:

To jego giermek.

Agnieszka:

Sam jesteś giermek, to jego kumpel.

Facet:

Nie rób ze mnie tępego giermka!

Agnieszka:

Nie robię przecież.

Facet:

Och, piwa!

(przeciąga się)

A ja nie widziałem?

Agnieszka:

Wszyscy widzieli, normalnie wjechał i przejechał.

Facet:

Kogo?

Agnieszka:

Nikogo.

Facet:

Nie rób ze mnie głupa!

Agnieszka:

Głupa? Daj mi spokój. Już ci mówiłam!

Facet:

Dobra, cicho!

(przelatuje samolot)

I co nic nie mówisz? Kogo przejechali?

Agnieszka:

Przez wieś przejechali. Na koniach. Ludzie się patrzyli, a ci dumnie jechali. Co za widok!

Facet:

I przejechali?

Agnieszka:

Przejechali!

Facet:

Kogo?

Agnieszka:

Nikogo...

Facet:

Mówię ci, to jacyś kretyni!

Agnieszka:

A co, tyś lepszy?

Facet:

A co, nie?! Choroba ciężka! Lecisz na nich! O choroba, piwa!!!

Agnieszka:

Głupi jesteś!

Facet:

(daje jej w pysk)

Sama jesteś głupia!

Agnieszka:

(upadła na ziemię, podnosi się)

Ty świnio!

Facet:

(oburzony)

Co?!

Agnieszka:

Nie irytuj się.

Facet:

Iry... Iry-co?

Agnieszka:

Idę do domu. Jeszcze raz mnie dotkniesz, to pożałujesz, gnoju!

Facet:

Irys?

Agnieszka:

(odchodzi, wnet odwraca się w stronę Faceta i krzyczy)

Znam go osobiście. Nawet rozmawiałam z nim i wcale na niego nie lecę tępaku, debilu!

Facet:

Irek?

Agnieszka:

Nie pokazuj mi się na oczy!

Facet:

Co, rycerzem mnie straszysz? Tą ręką go zgniotę! Zmiażdżę! Piwa!!!

(pokazuje ową rękę)

Spadaj zdziro! Iro?!

Agnieszka:

Nigdy tak do mnie nie mów!

(ucieka przed kamieniami ciskanymi przez ową rękę Faceta)


Scena 2

(Facet ciska kamieniami w siną dal, ciska się w szale po scenie i ryczy, wychodzi z niego zwierzak, robi bałagan, niszczy przyrodę, rzuca papierki na ziemię; zmęczony pada na pysk, leży na nim i nie oddycha zatkany, robi się czerwony, wręcz siny, wnet raptownie odskakuje od ziemi, gwałtownie łapie powietrze, dyszy; w końcu oddech powraca do normy, przypuszczalnie można go opisać wzorem O(t) = A cos ( t+ ), gdzie = 2 f)

Facet:

Mirek?

(myśli ciężko, pojawiają się kłęby dymu)

Kminek. Kminek!

(wstaje, idzie w kierunku zataczając się nieco)

Uch, ale mnie łeb boli.

(opiera się o drzewo)

Chyba się porzygam...

(słychać nawoływanie Gospodyni)

A może nie?

(do Gospodyni)

Tutaj!

(do siebie)

Piwa...

(siada pod drzewem)


Scena 3

(wchodzi Gospodyni z groźnym wzrokiem)

Facet:

(wstając)

Dzień dobry.

(siada, bo kręci mu się w głowie)

Gospodyni:

Dobry! A co ty tu robisz?

Facet:

Ja?

Gospodyni:

A co, ja? Gdzie Agnieszka? W domu robota, a ta gdzieś lata.

Facet:

Nie wiem.

Gospodyni:

Co tu taki nieporządek?

Facet:

A, nie wiem... Właśnie! Wszystko połamane, podeptane... Był tu jeden taki, ale go przepędziłem. Pijak jakiś. Chciał tu zwymiotować, że się tak wyrażę, ale mu powiedziałem, żeby sobie poszedł. To on tu tak naśmiecił, gnojek. Przepraszam, ale mi nerwy odpowiadają posłuszeństwa, gdy taki tępak przyjdzie i psuje wszystko.

Gospodyni:

Nie przejmuj się, bo cię głowa rozboli.

Facet:

Oj, boli. Niedobrze mi...

Gospodyni:

To źle.

Facet:

Oj niedobrze, niedobrze...

(drogą przejeżdża furmanka z koniem oraz Statystą w roli furmana; swego rodzaju niekonsekwentność)

Ale ruch...

Gospodyni:

Tyś chyba w mieście nie był. Tam to jest ruch.

Facet:

Widziałem w TV. A pani sobie usiądzie.

Gospodyni:

Jakie usiądzie! Idę!

Facet:

Ale! Pani sobie usiądzie, odpocznie. Co ma zrobić nie ucieknie!

Gospodyni:

Zając! Zając nie ucieknie!

Facet:

Co, zając nie ucieknie?

Gospodyni:

Takie jest przysłowie. Co ma zając, nie ucieknie.

Facet:

A co ma zając?

Gospodyni:

Uszy!

Facet:

Z uszami to daleko nie ucieknie!

Gospodyni:

A za to jak słyszy! W porę się schowa.

Facet:

Zając?

Gospodyni:

Nie, mysz pod miotłą.

Facet:

Cicho!

Gospodyni:

To mówię przecież...

Facet:

Nie, cicho please! Coś słyszę!

Gospodyni:

(cicho)

Facet:

Słyszy pani? Jakiś głup śpiewa. Pusty śmiech mnie ogarnia.

Gospodyni:

Nie słyszę.

Facet:

Nie słyszy pani? Jak słyszę takiego tępaka, to mnie słabi. Ja jestem tolerancyjny...

Gospodyni:

Nic nie słyszę.

Facet:

...ale takiemu głupkowi to bym dał z bani. Słyszy pani jak zawodzi? To pewnie ten pijak, co tu wszystko popsuł.

Gospodyni:

Cicho!

Facet:

No, za cicho, żeby coś usłyszeć! Ja tam jestem tolerancyjny!

Gospodyni:

Co tak dyszysz? I w ogóle jakiś mizerny jesteś.

Facet:

Drży pani. Zimno?

Gospodyni:

Co ty gadasz? Dopiero...

(tu patrzy na słońce)

No, ty mnie tu zagadujesz, a ja...

Facet:

O widzę u pani nowy zegarek! Ale fajny!

Gospodyni:

Taki on nowy, jak i ja.

Facet:

Eee... Co też pani. Zamiast się pochwalić nowym nabytkiem...

Gospodyni:

A ty się nie mądrz. Gdzie Agnieszka?

Facet:

Choro... Droga pani, mówię przecież, że nie wiem.

Gospodyni:

Już ci wierzę! Sama znajdę. A ty się tak nie kręć koło niej!

Facet:

Ależ co też? Mówię, że nie wiem, ale poszukam. Co, ja zła partia jestem? Nie nadaję się dla niej? Jej dobrze będzie ze mną. Jestem w posiadaniu największego gospodarstwa rolnego we wsi i ciągnika. Poniekąd będę kandydował...

Gospodyni:

Cicho bądź, cholera! Nie za dużo sobie pozwalasz!?

(idzie w kierunku Faceta, ten zalękniony się odsuwa)

Facet:

Przepra... Prze... Pszepani, to ja lecę poszukać Agnieszki.

(ucieka)

Agnieszka! Agnieszka! Matka cię szukają!

(znika w oddali)


Scena 4

Gospodyni:

Ale go nastraszyłam!

(zaciera ręce)

Może by był dobrym zięciem. Trzeba iść.

(rozgląda się)

A, co mi tam, niech raz poleniuchuję!

(siada pod drzewem)

To cwaniak! Leń śmierdzący! Obibok jeden. Ale gdzie ona znowu poszła?


Scena 5

(wjeżdżają Statyści konno ale gęsiego)

Statysta1:

(w czapce z daszkiem)

No, armia!

Statysta2:

(nic nie mówi)

Statystka3:

(do Statystki4)

Znaczy, będzie galop.

Statystka4:

Och, nie!!!

Statysta1:

Zagalopować! He, he!

(Statystka5 spada z konia, Statyści zatrzymują się)

No, ludzie!

Statysta6:
Krwawię, dostałem z bańki w brodę. I ugryzłem się w język. Boli mnie dziąsło.

Statysta1:

Baba.

(stępa schodzą Statyści ze sceny)


Scena 6

Gospodyni:

(wstaje spod drzewa, przeciąga się)

Ale ruch. Na czym to ja skończyłam? Gdzie ta Agnieszka znowu poszła?

(wychodząc gwałtownie spogląda w publiczność, jakby ją dopiero teraz zauważyła)

O rety!

(podchodzi bliżej, przygląda się)

Kurtka wodna!

(patrzy, robi różne ruchy, miny, obserwuje)

Coś podobnego!


Scena 7

(wchodzą Rycerz i Giermek)

Rycerz:

Uwaga, jesteśmy na miejscu.

Giermek:

No, ładnie tutaj.

Rycerz:

O, dzień dobry pani!

Gospodyni:

(zdziwiona doszczętnie)

Coś podobnego! I ty tutaj! Dzień dobry!

Giermek:

(bardzo ładnie)

Dzień dobry!

Gospodyni:

I co chłopcy, wakacje?

Rycerz:

Ano tak.

Gospodyni:

Siadajcie. Co słychać w mieście?

Rycerz:

W mieście? W mieście, jak to w mieście. Śmierdzi. I huk.

Giermek:

Co ty gadasz?

Rycerz:

Mówię, że huk.

Giermek:

Śmierdzi?! Coś ci się chyba pomyliło.

Gospodyni:

Chłopcy, macie co jeść?

Rycerz:

Owszem.

Gospodyni:

A pić? Może ja mleka przyniosę? A jak tam mama?

Rycerz:

Dobrze.

Gospodyni:

Czekać tutaj, nigdzie się nie ruszać, ja lecę po mleko. Na pewno się napijecie.

Rycerz:

W zasadzie.

Gospodyni:

Prawdziwe krowie mleko!

Giermek:

To poprosimy. Z chęcią i niedoczekaniem.

Gospodyni:

No to lecę.

(i wychodzi)

ciag dalszy na następnej stronie



poprzednia strona spis treści następna strona