Strona naszego Pisma
nr 11 (wrzesień 2001)Podziemne Pismo Humorystyczne Tajniak przy Tajniak S.A. str.

opowiadania
poprzednia strona spis treści następna strona

ABSURDALNIE ALTERNATYWNA TELENOWELA KANAŁU #PL+8

(w skrócie 2ATKPL8 - prawdziwa nazwa kanału została zmodyfikowana po prośbie)
odcinek piąty pt.
"Jaki pulpet taki klops czyli jak mówi przysłowie tajwańskie:
lepiej zanudzać prosto z mostu niż zanudzać od rzeczy i niejasno"

Poprzedni odcinek został przerwany z powodu złego samopoczucia autorki związanego z jej zdrowiem fizycznym. O ile ten stan się poprawił i jest teraz mniej więcej dobry, o tyle stan zdrowia psychicznego pogorszył się z powodu zmiany pory roku na wstrętną i upiorną. Nie odpowiadamy zatem za ewentualne błędy merytoryczne - telenowela to tylko fikcja literacka i chory wymysł autorki (a może wymysł chorej autorki?). Jako sprostowanie dodajemy, że w 4 odcinku została podana błędna informacja dotycząca fanklubu Tellica. Jak mówi sam zainteresowany, żadnego fanklubu nie posiada i nie chce posiadać z czym oczywiście się zgadzamy - kiedy człowiek staje się sławny musi uważać na to co robi a Tellico bynajmniej tak się nie zachowuje.

Kiedy jush wszystkie osoby, które znajdowały się w gabinecie policyjnego psycholopsychiatry względnie się opanowały i były w stanie powiedzieć kilka rzeczy mających choć mały sens, Yenndza zaczęła gromadzić informacje do umysłowej analizy psychiatrycznej. Pierwszy w kulisty piorun pytań został wzięty popularny Tellico.
- Proszę mi powiedzieć, kiedy zauważyłeś u siebie dziwne objawy choroby, która cię tutaj zaprowadziła.
- No więc...eee - zapytany sam nie wiedział jak ma wytłumaczyć to, że primo - nie zauważył u siebie żadnych objaw, secundo - nie jest chory i tertio - zaprowadziła go tu nie urojona choroba ale Inia, znana powszechnie i niepublicznie jako policyjny głos. Przerażony uprzednim wywołaniem ducha żyrafki, jako formę gry na zwłokę zdecydował się na zaprezentowanie swoich niezaprzeczalnych talentów wokalnych - Dziwny jest teeeeeen świaaat, gdzie jeszcze wciąż mieści się tyle zła, iiiiiii dziwne jest to, żeee od tylu lat, człowiekiem gaaardzi człowiek!
- Oj Tellico, Niemenem to ty nie będziesz... - westchnęła cicho wywołana z sianem we włosach.
- Dziwny ten świaaaaat, świat ludzkich spraw, aaaa jednak często jest, zabija tak jak nożem, lecz ludzi dobrej woli jest więcej i mocno wierze w to, że teeeeeen świaaaaat nie coś tam coś tam lalaaa - w wyniku tej gry, liczba zwłok mogła się rozmnożyć dosyć licznie ale wykonujący ów przejmujący utwór nie zważał ani na to, że musiałby sponsorować kilka pogrzebów, ani na fakt, że pomyliły i pogubiły mu się słowa.
- Tellico jest jak niemy śpiewak - chłodne sądy były specjalnością Falarka - Tellico co ty gadasz? Hi, hi, odbiło ci?
- Śpiewałem piosenkę poety Niemena. Wstrząsnęła mną do głębin.
- Jak Tellico śpiewa to mury się przewracają. W ten sposób runął mur w Berlinie.
- Ha ha, bardzo zabawne. - zasmucił się Tellico - Mojemu tasiemcowi Szczepanowi to się gęba nie zamyka. Ciągle tylko "jeść" i "jeść". Próbuję go wziąć głodem ale jest silniejszy ode mnie. No ale lepiej mieć tasiemca niż nie mieć żadnego życia wewnętrznego, jak mawiał poeta.
- Dobrze, dziękuję - tu wtrąciła się Yenndza ponieważ w ciągu ostatniej godziny miała okazję przekonać się z jakiego typu pacjentami przyjdzie jej pracować. Zapisała sobie coś w swoim kołonotatniku, i zaczęła przepytywać Szamana Falarka - Powiedz mi jak wyglądały początki twojej choroby?
- Kiedyś przed projekcją filmu poszedłem do ubikacji i jak wychodziłem to ręce mył taki jeden i z tyłu wyglądał dokładnie jak Tellico. Więc podszedłem do niego i dziwnym glosem powiedziałem: "Kim jesteś?" On się odwrócił i zobaczyłem, że to nie jest Tellico.
- Czy to wydarzenie miało potem jakiś wpływ na Twoje życie?
- Coś mi przyszło do głowy... - odpowiedział wymijająco zapytany pacjent.
- To usiądź i poczekaj aż ci przejdzie - usłużnie doradził mu Tellico.
- ...że bik brader ma cechy rejsu...
- Jakie cechy?
- No, bo oni byli na statku zamknięci i filmowani. Odbijało im. Krążyły wokół rejsu plotki o rożnych zberezeństwach, a na koniec takie słowa padły: "Postanowiliśmy wykluczyć pana z rady rejsu, będzie miał teraz pan czas na picie piwa". To tak jak w bik braderze. Też jednemu tam ktoś powiedział, że jak wyleci to będzie miał czas dla siebie, więc niech się nie martwi.
- No! Ty to masz łeb! Jak remiza strażacka!
- Dobra, dobra - Yenndza doznała dziwnego uczucia, że jej pacjenci ją ignorują i zamiast opowiadać o swoich interesujących chorobach, prowadzą rozmowy na ważkie tematy. Zresztą nie robiło jej to większej różnicy, ponieważ policja płaciła jej za godziny, a nie pacjentów, więc im więcej mówili tym bardziej było to na rękę jej portfelowi. Gdyby nie fakt, że jush raz była dziś u fryzjera skracając sobie włosy do 3 cm, to wykorzystałaby czas dyskusyjny swoich pacjentów na ponowne go odwiedzenie.
- Czy interesują was zwierzęta? - zadała to pytanie aby nieznacznie zmienić temat rozmowy - Bo ja właśnie znalazłam takiego kundla, zabrałam do domu i wożę na zastrzyki.
- Yenndzo, ty masz chyba syndrom Violetty Villas - cicha dotąd żyrafka obudziła się z letargu - Tylko włosy nie te...
- He he - wrednie zaśmiał się Falarek - bo Violetta jest blondynką.
- Bo Violetta, notabene znienawidzona przeze mnie, ratuje zwierzątka.
- Aaaa. To czemu jej nienawidzisz skoro Yenndza jest taka sama, nie licząc włosów? Za te włosy jej nienawidzisz?
- Nie za włosy. Za całokształt, Szamanie, za całokształt.
- No o kształtach Violetty nie będę dyskutował...
- No, no! Ja nie mam kształtów Violetty, dzięki Bogu jeszcze nie - Yenndza jush chciała kontynuować swoją analizę, zadając pytanie żyrafce kiedy nagle do drzwi zastukano, a po chwili w gabinecie pojawiła się nowa, nieznana pacjentom osoba. Nie była wysoka, ale duża tesh nie. Miała długie włosy i patrzyła na zebranych łagodnym wzrokiem wskazującym wyraźnie na równie łagodne i spokojne usposobienie. W lewej ręce trzymała pleciony koszyk a prawą podtrzymywała brzeg swojej niezwykle długiej spódnicy. Wyglądała trochę jakby przybyła do gabinetu z innej epoki, kiedy lasów było dużo, a czarownice palono na stosach.
- Witajcie. Nazywam się Jasza i jestem zielarką, która z 3 koni zrobiła sobie kota - odezwała się niezwykle łagodnym głosem i wykonała niezdecydowany ruch ręką, jakby chciała usiąść na podłodze.
- Przysłała mnie do was Inia prosząc abym pomogła was wyleczyć moimi ziołami.
- To nie będzie psychoteriapii wstrząsowej? Ja nie wiem czy mi zielsko pomoże... - żyrafka wyraźnie zwątpiła w umiejętności lecznicze Jaszy.
- A co ci dolega?
- Mam zaburzenia w akceleracji rozwojowej - raz przyspieszam, a innym razem się cofam. Poza tym mam roztrojenie jaźni. Aktualnie rozmawiacie z moją pierwszą osobowością ale możliwe, że za pięć minut zacznie wam marudzić moja trzecia osobowość. To chyba za skomplikowane, żeby leczyć miętą?
- Ależ skąd, to kwestia wiedzy i umiejętności. Możemy zastosować taką dawkę, że z trzech, podnieść się z ziemi będzie mogła tylko jedna osobowość.
- To ja idę - zdecydował Szaman Falarek i demonstracyjnie wstał z krzesła chociaż siedział na kanapie.
- Gdzie idziesz? Do kuwety?- Tellico zdumiał się, chwycił siedzącego pod biurkiem kota za wszarz i kopem posłał do kuwety. - No to idź, miło się gawędziło. A czym, przepraszam, masz się golić jak nie żyletką? Maszynką do mięsa? Ludzie to nie mają co robić - układają jakieś debilne legendy. Do pracy by się wzięli, a nie tak siedzą i gadają, i gadają, i gadają, i legendy układają. Komu to potrzebne? I żeby chociaż jeszcze jakiś sens miało, a to sam miał, sensu za grosz. Miał mieć miedź, a miał miał. Wszędzie upadek i ubóstwo, zepsucie i zgnilizna. Nawet chleb mi wczoraj spleśniał. W mordę...dobrze, że jogurt miałem świeży. No ale na jogurt kurde sera nie położysz, no może jak się kto uprze to położy. Ale niech spróbuje wcześniej posmarować go masłem! Ech Inii nie ma i od razu błędy robię. Blask, jaki bije od niej jak od zwyciężczyni olimpiady polonistycznej, powoduje, że jasno widzę jak mam mówić. A jak poszła to normalnie jak dziecko we mgle. Błąd za błędem. Ech, przyjdzie zczeznąć na pustkowiu, a może sczeznąć. Zdechnąć! Mam dziwne wrażenie, że daję argumenty tym, co mówią, że gadam do siebie...
- No - mruknął Falarek.
- Ależ to było "no" !!! - zachwycił się Tellico - W tak krytycznym momencie!
- Ale nie przejmuj się, jak wrócę to przesłucham wszystko. Nagrywam na automatyczną sekretarkę.
- Nie przejmowałem się...Ale teraz się przejmuję!!!!!!! Nie słuchaj tego! Falarku, ty to jesteś gość.
Wyczułeś moment i jak dowaliłeś tym "no" to aż się normalnie tynk z pulpitu posypał!
- Temu panu to ja bym zaleciła herbatę z melisy przed snem - łagodnie poinformowała Jasza.
- Wiesz, zielarko, to fantastycznie, ale ja mam jeszcze lepszy pomysł - zreflektowała się lekarz Yenndza - poślemy ich po prostu do specjalnego ośrodka w Bieszczadach, tam mają specjalistów do takich beznadziejnych przypadków. A my dwie pojedziemy z nimi jako opieka, żeby nie zdemolowali pociągu. Co ty na to?
- OK, tylko poszukam kota i możemy jechać.
- To my się idziemy spakować - odpowiedzieli pacjenci i wyszli z gabinetu policyjnego psycholopsychiatry Yenndzy, której specjalnością była psychoterapia wstrząsowa na osobnikach nieprzystosowanych do życia.

Żyrafka



poprzednia strona spis treści następna strona