Podziemne Pismo Humorystyczne Tajniak przy Tajniak S.A.
str.
poezja
Jakub Jóźwicki
Wypisałem milczeniem kilka słów na twoich plecach. Ot tak.
Językiem w nad wyraz niepoczytalnej świadomości zaczesuje twe włosy układając je w szorstkim tempie pod kątem trzydziestu ośmiu stopni Lubię tę dokładność kiedy przepraszam za oczekiwanie na sztucznie wywołaną konwulsję z kilkudniowym poślizgiem przesunięte tam gdzie nie trzeba zmarszczki i ślinę zakreślającą każdy szczegół na ogół bezpodstawnie twierdząc że w tamte miejsce też trzeba dotrzeć
Dłońmi w zawirowaniach zataczam puste pola do niewykorzystanych jeszcze gier w kółko krzyżyk Nie patrząc na jakiekolwiek uniesienia i przeciętności wydzierżawione spojrzenia wybrzmiewają spod oznaczonego terytorium Nic nie powraca na swoje miejsce Sprężystość i elastyczność mimowolnie nie odkształcają się na ścianach Zasypiasz między czwartym od poniedziałku świtem a bezwładnością oskalpowanych ust
Lubię tę dokładność
Lipcowy paraliż ujednolica dekolt dłoni na jej sumieniu
choć z całą pewnością tylko na chwilę może nawet od
tej kawy nad litość przesłodzonej Mówię by nie uśmiechała się
teraz tak realnie bo zębów nie ma a na dodatek to ja płacę
i nie powinno ją obchodzić że ministranci z sąsiedniej wioski
po kolędzie dostąją więcej Powtarzam że ma wszystko czego
pragnie - MNIE - a reszta nie na tym polega by rozejść się
teraz po kościach nie oczekując na jakikolwiek kształt
przeciągniętego światła Nie na tym to wszytsko polega by
wyskoczyć przez okno jak kilku nadgorliwych sąsiadów
dla niechybnie kłębiącej się pod balkonami niepewności
Milczy
nie oddzywa się
Ten reality show w zupełności mi odpowiada tym co nas
mijają pewnie też Odpowiada to że jest i gryzie chleb
z lekkim nadciśnieniem tętniczym okresu pierwszgo ze
spuchniętą świadomością i dziąsłami Niedowartościowana
Marylin Monroe za grosz w nicości na ławce naprzeciw baru
jurto z kilkoma innymi w objęciach
* * * zdjęta z krzyża wrócisz na czas z reklamówkami
wypełnionymi po brzegi jedzeniem do nowej
lodówki choć znać cię będą jedynie z pierwszych
stron prasy lokalnej
Rozmowa z kobietą z hologramu
Ze spiętym włosami do zimnej ściany przypina wzrok
zakładając przy tym że bezszelestny tupot ciszy nie
zagraża już jej istnieniu Nikt nigdy nie sprzedał mi jej
imienia ani seryjnego numeru Z drugiej zaś strony
patrząc to po co skoro i tak nie mogłem przeniknąć wiatrem
przez jej kontrastowe od białej ściany włosy Stałem za nią
jedną niedzielę drugą jesień aż w końcu trzecie lato myślałem
że choć splunie ze zmęczenia uśmiechnie się do tego kawałka
betonu czy choćby nawet ziewnie... nic Nie pytałem się skąd
przyszła ani czy chce i tak już zimny obiad bo przecież nie znałem
jej imienia ani numeru seryjnego nie znałem Któregoś razu odważyłem
się i napisałem do niej list czekałem dwa wtorki trzy wigilie aż
w końcu cztery wiosenne poranki Myślałem że chociaż przeczyta
odpisze zadzwoni pod pozostawiony numer starej telefonicznej budki
nic... Ta wariatka nie zauważyła że nie nakleiłem znaczka
Pomyślałem że dzika nie oswojona z buszu czy gdzieś tam aż w końcu
piątą zimę Stałem tak za nią jak w kolejce jak pies przy nodze jak worek z
ziemniakami jak wojskowe buty Stałem za nią jak czas