Strona naszego Pisma
nr 10 (lipiec 2001)Podziemne Pismo w Babilonie Tajniak przy Tajniak S.A. str.

fabularne
poprzednia strona spis treści następna strona

Miś

Właściwie jak powinna wyglądać taka historia o Misiu? Na dodatek o Misiu Pluszowym? Jak powinna się zaczynać? Wydaje się, że życie takiego Pluszaka Misia jest baaardzo proste i nieskomplikowane. Ktoś Go kiedyś wymyślił. Urodził się najpierw w wyobraźni czyjejś... jakaś myśl... Tak... myśl! Myśl była początkiem istnienia Misia. Kilka szkiców... kilka poprawek.... i mamy projekt Misia. A może obyło się bez szkiców? Hmm... nie... ja wyobrażam sobie, że taki Miś musiał być naszkicowany... Potem już tylko... oj... wyprodukowano!? Jakie brzydkie słowo! Ble ble... Stworzono! O! Miś został po prostu najzwyczajniej czy też najniezwyczajniej w świecie stworzony. Ktoś musiał poszukać dla niego tego milusiego brunatnego kręconego futerka... i już! Jest Miś. Och... On był na początku całkiem bez imienia... nie to co teraz! Teraz ma na imię... Miś!
No i? Taki malusi golusi Miś. Na dodatek ktoś się zagapił... jak stwarzał Go rzecz jasna... i to uszko... takie... za mocno chyba stworzone. Całkiem nie da się go postawić do góry. No... jeszcze oczka i buźka. Jak Wam się podoba dzieło stworzenia? Czegoś tu brakuje... ubranko. Mały granatowy sweterek dla małego pokręconego Misia... z serduchem... które ma dla wszystkich.
Ojej! Co ja tu opowiadam? To miały być przygody Misia a co mi wyszło? Ech... przygoda Misia bez Misia bo Misia nie było jeszcze.
No ale już jest! I to jest najważniejsze!
Miś nie był na początku tak całkiem samotnym misiem w swoim... hmm... nazwijmy to gatunku. Tak sądzę przynajmniej. Miał pewnie mnóstwo bardziej lub mniej bliźniaczo podobnych sióstr i braci. I wszyscy w tych śmiesznych przykrótkich sweterkach. Siedziały sobie te misie w jakimś ciepłym i suchym pokoju... aż ktoś je policzył, zapakował do wielkich pudeł... papa misie! Misie ruszają w Świat! Kto wie? Może nawet popłynęły sobie statkiem? Albo frunęły wśród chmurek śmietankowych samolotem?
A nasz Miś?
Nasz Miś wylądował w małym cichym sklepiku, wprost na wystawie. I siedział tam pomiędzy guzikami, tasiemkami i innymi Pluszakmi. Siedział smutny. Jak długo? Och... jemu wydawało się, że to cała wieczność!
Co rano budziły misia promyki wschodzącego słonka... albo krople deszczu. Miś tęskno spoglądał w niebo... tam płynęły chmurkowe marzenia Misia. O czym marzą misie? O ciepłych łapkach trzymających je. O słodkich uśmiechach, buziaczkach, o małym kąciku dla siebie... o przyjacielu. Tak, misie chyba, te pluszowe właśnie, całkiem jak ludzie marzą o przyjacielu. One jak nikt inny potrafią słuchać. O radościach, o szczęściu, o smutkach. Potrafią łapką pięknie wchłaniać łzy z policzka. I wiecie co? Może takie misie są nawet wierniejsze od ludzi? Bardzo przywiązują się do przyjaciół.
Nasz Miś siedział więc w oknie wystawowym, tak słodki z klapniętym jednym uszkiem bardziej i marzył. Próbował wpatrywać się w każdą twarz migającą w oknie. Ileż twarzy przez tę wieczność On zobaczył! Czasami ktoś zatrzymał się tak bliziutko, tak na dotknięcie misiowej łapy... i uśmiechał się. Och! Serducho skakało mu wtedy radośnie, myślał sobie... już... to pewnie już! Wystarczy tylko otworzyć drzwi sklepu... Ech... znowu nie, twarz oddalała się... coraz bardziej i bardziej, aż znikała gdzieś w oparach rzeczywistości. Czasem była to twarz dziecka, czasem kogoś bardzo dorosłego. Zdarzały się twarze smutne... ale one, one najczęściej wpatrywały się gdzieś tam... Miś miał wrażenie, że poprzez niego... w głąb czegoś tam, tak jakby on sam był przeźroczysty.
To był zupełnie zwyczajny dzień. Zupełnie zwyczajny dzień dla Misia. Taki jakich przeżył już w oknie wystawowym tysiące... Zwykły dzień, tak się zapowiadał przynajmniej. Było szaro... nijako... jak bywa w takie zwykłe całkiem dni. Ani słonecznie, ani deszczowo. Po prostu szaro. Dlatego Miś zaspał. Nie było przecież cieplutkich promyków słonka smerających Go w nos...nie było też kropli deszczu stukających w szybę w rytm bicia Jego serca. Otworzył oczy... żeby zaraz szybko je zamknąć. Jeszcze raz... jedno oczko... klap! Drugie... echhhhh... westchnął Miś... taki szary dzień. Takie szare dni są nudne... pomyślał... bo snują się wtedy ulicami tylko szarzy i smutni ludzie. W takie szare dni Światu brakuje kolorów ciepła...
Taki był właśnie tego dnia poranek Misia. Taki był poranek i południe nawet... tyle że południe już trochę bardziej ruchliwe się zrobiło... i tysiące szarych ludzi przemykało przed oczkami Misia. Z południa zrobiło się popołudnie.... ciągle tak samo nieciekawe i smutne... tak się przynajmniej zapowiadało...
I właśnie wtedy gdy Misiowi wydawało się, że nic ciekawego zdarzyć się tego dnia już nie może... nadeszła Ona. Właściwie wcześniej wcale jej nie zauważył. Była zupełnie zwyczajna. Taka jak tysiące ludzi tego dnia. Może nawet jeszcze zwyczajniejsza?
Nagle zatrzymała się... właściwie zwolniła najpierw. Miś zobaczył tylko jedna wielka łzę, która spłynęła po jej policzku. Ale przecież... widział już wcześniej tysiące takich łez, małych, dużych, słonych... spływających po policzkach. Cóż, pomyślał, łza jak łza... ale te oczy... smutne oczy, wpatrzone... tak! Miś był pewien, że wcale nie tak jak inne załzawione oczy wpatrzone gdzieś, nie wiadomo gdzie poprzez niego! Te oczy wyraźnie wpatrywały się w Misia... Miś zadrżał, sam właściwie nie wiedział dlaczego. Taki dreszcz... emocji... może to to moje uszko, takie bardziej?... pomyślał... och...a może to serduszko, czerwone serduszko na sweterku?... Oj! A może to tylko sen? Złudzenie? Miś tak często zatapiał się w marzeniach, że czasami trochę mieszały mu się one z rzeczywistością... Ale nie. Te załzawione oczy wpatrywały się wyraźnie w niego. Misiowe serduszko... to w środeczku... zabiło szybciej... pewnie zaraz pójdzie sobie dalej... na pewno pójdzie, pójdzie, pójdzie... powtarzał w kółko, sam chyba w to nie wierząc...
Nagle... uśmiechnęła się! Wiecie jak wygląda uśmiech przez łzy? Taki uśmiech to jest najpiękniejszy chyba uśmiech na świecie. To jest uśmiech pełen ciepła, pełen nadziei. Taki uśmiech jest jak tęcza która rozbłyska pośród kropel deszczu... taki uśmiech... jest jak narodziny nowego życia... Miś już wiedział, już był pewien. Jeszcze tylko chwilka, moment, on wiedział, że otworzą się drzwi... ktoś go dotknie... sam nie wiedział skąd... ale wiedział. Myślał o tym gorączkowo, jak już znalazł się w ciepłym, ciemnym wnętrzu torebki... nareszcie!!!!!!

Honeybee

cd nie wiadomo czy nastąpi....



poprzednia strona spis treści następna strona