Don
Kichote i Agnieszka
akt I częsć 2
(idzie do kąta, wraca ze szklanką)
No, to już ostatnia szklanka.
Wacuś:
(patrzy się)
Robin:
(pije)
Rycerz:
(do Wacusia)
co się patrzysz? Skończyła się!
Wacuś:
Sumienie mnie gryzie.
Rycerz:
Nie wkurzaj mnie. W kuchni mam więcej.
Wacuś:
No dobrze, dobrze...
Robin:
Przyniosłem wiersz.
Rycerz:
Co to za wiersz?
Robin:
Pisałem go cały czas. W nocy. I teraz też. Dlatego się
nie ogoliłem.
Rycerz:
Nie przejmuj się głąbie, czytaj wiersz!
Robin:
(poprawia włosy)
Przepraszam, że się nie ogoliłem.
Rycerz:
I się nie obstrzygłeś. Jak ty wyglądasz? Wstydziłbyś się.
Robin:
Wstydzę się, oj...
Rycerz:
Gamoń.
Robin:
No, dobra.
Wacuś:
Jak tam twoja historia?
Robin:
Przy Cezarym jestem. Jak rozwa...
Rycerz:
Młotku, bawole! Wiersz! O czym traktuje?
Robin:
O Maryśce.
Wacuś:
(zaskoczony)
O tej małej wróżce?
Rycerz:
O kurdeee... Kurdele!
Wacuś:
(do Robina)
Znasz ją?
Rycerz:
Kurdele bele.
Robin:
Znam Maryśkę. Gra na pianinie i jest wróżką, ale wiecie,
nie mogę jej czasem zrozumieć.
Rycerz:
Znaczy co?
Robin:
Ma nieraz takie zagrywki...
Rycerz:
Jak ktoś jest głupi, to i nie rozumie.
Wacuś:
(do Robina)
No, gratuluję takich znajomości.
Rycerz:
Nie ma czego. On jej przecież nie zna. Sam widzisz.
(do Robina)
Ale czytaj wreszcie te wypociny.
Robin:
Tytuł jest...
Rycerz:
Czytaj, nie tłumacz się!
Robin:
Oj, nie krzycz.
Rycerz:
Czytaj!!!
Robin:
(czyta z kartki)
leżę myśląc wciąż o tobie
ciągle jesteś w mojej głowie
wiesz że znowu z tamtą chodzę
za tobą też wzrokiem wodzę
kiedyś ją walnęłaś nieźle
stojąc na drewnianym krześle
czułem wtedy dreszcz emocji
widząc jak się dla mnie pocisz
jednak nie rozumiem wcale
czemu mnie nie kochasz dalej
czemu nieraz tak źle mówisz
tak się bardzo wtedy różnisz
kiedyś tak się kochaliśmy
bardzo się rozumieliśmy
chcę być twoim przyjacielem
ale czuję się jak jeleń
Wacuś:
(klaszcze radośnie)
Brawo paniczu Robinie, brawo, brawo! Marnujesz się. Powinieneś
pisać, a nie tracić czas na głupoty.
Rycerz:
(drze się w niebogłosy)
Jeleń! Jeleń! Głupek! Dupek! Ubek!
Wacuś:
(patrzy się)
Rycerz:
Co się patrzysz? On jest głupi! Nieuk! Noga!
Robin:
Jaka noga?
Rycerz:
Lewa mule! Lewa! Dwie lewe rączki! Jakbyś pomyślał trochę,
samodzielnie trochę, to byś wiedział i nie pisał takich
głupot! Należy, mało należy! Potrzeba ! Potrzeba myśleć!
Rozmyślać, przemyśliwać, zamyślać się, wmyślać się!
Wacuś:
Nie słuchaj go Robinku! Ładne wiersze piszesz. Kiedyś...
Rycerz:
Kalekaaaa!!!
Wacuś:
...wydamy jakiś tomik. Ładnie będzie, nie martw się. Musisz
się jeszcze trochę podszkolić.
Robin:
(poprawia włosy)
Muszę się ogolić. Nie ładnie mi tak.
Rycerz:
(przygląda się)
Rzeczywiście niezbyt korzystnie wyglądasz.
Wacuś:
Powinieneś pisać, pisać i jeszcze raz pisać. To się wyrobisz
i będziesz wieszczem. Żadne tam prozaizmy, pospolite wynaturzenia.
Rycerz:
Co?!
Wacuś:
Jako artysta powinieneś prowokować, atakować, powodować!
Robin:
Tak, będę gwiazdą. Jestem muzykiem.
Rycerz:
Wolne żarty. Rzygać mi się chce.
(rzyga)
Wacuś:
(patrzy się)
Rycerz:
Co się patrzycie Wacku? Narzygałem.
(do Robina)
Pokaż mi ten kartek wierszorobie.
(ogląda, mruczy coś pod nosem)
Robin:
(niepewnie, z pewną nieśmiałością)
I co?
Rycerz:
Niechybnie mylnie zapatrujesz się na ony problem muzykusie
kawiarniany. Trzeba spać, jeść i uczyć się. Musi się pomagać
ludziom. Powinno się szanować starych. Nie zezwala się
na pisanie takich żałosnych, groteskowych, słabych po
prostu... Nie chce mi się mówić.
Robin:
Weto.
Rycerz:
Stul pysk gamoniu!!! Teraz ja mówię!
Wacuś:
(czyta coś pod nosem)
Rycerz:
I ty śmiesz, masz czelność pisać o Maryśce!? Wal się!!!
Wal się!!! Wal się!!!
Robin:
Ojej, o co ci...
Rycerz:
Sflaczały, sfermentowany głupku, zamknij mordę! Ty jej
nawet nie znasz!
Wacuś:
(zdziwiony)
Co?! Aaa...
Rycerz:
(do Wacusia)
Nie wtrącaj się!
(Do Robina)
Tumanie, matołku!
Robin:
Ona gra na pianinie. I jest wróżką!
Rycerz:
Otóż to, świnio nierozgarnięta! A teraz odpalaj wrotki,
bo nie ręczę za siebie! Ręce mi...
Robin:
Jakie wrotki?!
Rycerz:
...świerzbią! Zabiję, zakatrupię jak psa! Półgłówek, idiota,
kretyn ostatni! Paszoł won!!! Mordę mu skuję! Zabiję z
premedytacją! Ludzie, trzymajcie mnie! Zabiję go rozmyślnie,
umyślnie, specjalnie!
Robin:
(wychodzi chyłkiem)
Wacuś:
On purpose?
Rycerz:
Cholera jasna.
(zacina się i upada na plecy, tymczasem Robin wychodzi
czerwony na twarzy, nieogolony; z drugiej strony wchodzi
Szamanka Magdalena)
scena 4
Szamanka:
(wchodząc)
Witam kolegów.
(podaje rękę Wacusiowi)
Wacuś:
Cześć, dzień dobry Magdaleno.
Rycerz:
(przebudza się)
O, jak zdrówko?
Szamanka:
(siada obok Rycerza, bardzo blisko, na początku opiera
głowę o jego ramię, później nie)
A dobrze, dobrze.
Rycerz:
(zdziwiony)
Co?! Z zawsze było...
Szamanka:
A, rzeczywiście, zawsze nie było. Ale dzisiaj jest. Ktoś
mnie pewnie zaczarował...
Wacuś:
(czyta)
Mmm... Mm...
Szamanka:
Co tam czytasz, paniczu?
Rycerz:
Cha, cha! "Paniczu"! Cha, cha, cha!
(śmieje się)
Szamanka:
Czemu się śmiejesz...
Wacuś:
(patrzy się)
Rycerz:
(też się patrzy)
Wacuś:
To?
(pokazuje unosząc)
Rycerz:
Co?
Wacuś:
Co: "co"?
Rycerz:
Co czytasz?
Wacuś:
Wiersz pani...
Szamanka:
Pokaż, pokaż!
Rycerz:
(do Szamanki)
Daj sobie spokój! Powiedz lepiej co porabiasz!
Wacuś:
Strasznie niewyraźnie.
Rycerz:
(do Szamanki)
Jak tam piesek, zdrowy?
Szamanka:
Zdrowy, zdrowy, chyba tęskni za tobą. Osowiały się zrobił,
choruje ostatnio...
Rycerz:
Pozdrów go ode mnie.
Szamanka:
Dobrze, dobrze. Pozdrowię.
Rycerz:
Pieska, a nie...
(przerywa)
Szamanka:
A, właśnie! Miałam przekazać ci pozdrowienia od twego
wiernego giermka. Wczoraj go spotkałam. Dzisiaj też pewnie
go zobaczę parę razy. Coś on się tu kręci ostatnio.
Rycerz:
Co on się tak kręci?
(wstaje, idzie w kierunku kąta)
O, to może przekazałabyś mu coś, bo a akurat nie mam czasu.
(patrząc na Wacusia)
Muszę czytać.
Szamanka:
Pozdrowienia?
Rycerz:
(wraca z czerwoną czapeczką w ręku)
To też oczywiście, ale chodzi mi o to.
Szamanka:
O, jaka ładna czapeczka!
Rycerz:
Zasłużył sobie na nowe nakrycie głowy.
Szamanka:
A jaki ładny pomponik!
Rycerz:
Biały!
Szamanka:
No! Dobrze, oddam mu to.
(chowa czapeczkę)
A dla mnie nic nie masz?
Rycerz:
A co byś chciała, Szamanko?
Szamanka:
No nie wiem, nie wiem.
Rycerz:
No to ja też nie wiem.
Szamanka:
Wiesz, wiesz.
Rycerz:
Może herbatki? Ale nie mam. Skończyła się. Był tu panicz
Robin i wszystko wypił.
Szamanka:
Panicz Robin?
Wacuś:
Co za okropne pismo!
Szamanka:
(do Wacusia)
A co to za...
Rycerz:
(przerywa jej)
Jak zwykle nieogolony, nieuczesany.
Wacuś:
To ty jesteś nieuczesany.
Rycerz:
Ale ja specjalnie, z założenia, celowo...
Wacuś:
On purpose.
Rycerz:
Otóż to...
Wacuś:
Bunt przeciwko schematycznemu systemowi?
Rycerz:
...otóż właśnie. Jaki bunt! Nie używam grzebienia, bo mi
się nie chce! Nie podoba mi się!
Szamanka:
Gdybym ja nie używała grzebienia, to nie wiem...
Wacuś:
No, z takimi włosami...
Rycerz:
Pieprzenie w bambus, używasz przecież szczotki!
Szamanka:
No tak...
(przypomniała sobie, do Wacusia)
A co to w ogóle...
Wacuś:
(w tym samym momencie do niej)
Jak tam twoja szczotka?
Szamanka:
Dobrze.
Rycerz:
(od niechcenia, melodyjnie)
Bum, bum, bum, bum... Ale bezsens.
Wacuś:
(patrzy się)
Rycerz:
Nonsens!
Szamanka:
Ale o co ci chodzi?
Rycerz:
O to co przed chwilą powiedziałem. A, właśnie! Mam ci
coś do powiedzenia.
Szamanka:
Mów.
Wacuś:
To ja sobie poczytam.
(czyta sobie)
Rycerz:
Otóż, w związku z zaistniałą sytuacją, jaka zaistniała,
u kaduka, chciałbym ci oświadczyć...
Szamanka:
O, bez przesady...
Rycerz:
(milknie, patrzy, mówi)
Chciałbym ci powiedzieć, że w zasadzie jestem kretem.
Wiesz, nie myślę raczej, moja morda, śmierdzę po prostu.
Szamanka:
Co?!
Rycerz:
Chodzi o to, że stało się już to, co miało się stać. Teraz
odchodzę, choć nie chcę.
Szamanka:
Odchodzisz?
Rycerz:
Właśnie.
Szamanka:
Nie odchodź...
Rycerz:
Trzymaj mnie.
Wacuś:
Co tu pisze?!
Szamanka:
(do Wacusia)
Co?
Rycerz:
A, widzi kretyn ślepy! Męczennik, krowa.
Szamanka:
Jaka krowa?
Rycerz:
Krowa. Sztuczny poeta. I tak nic nie rozumiesz. Ale nie
bój się. To sabotaż. Wszystko zarzygane.
Szamanka:
(rozgląda się nieco)
Właśnie, kto tu pawia puścił?
Rycerz:
To mój paw.
Szamanka:
Ale kałuża!
Rycerz:
Właśnie. Ten paw... Coś we mnie pękło. Jestem w kropce.
Szamanka:
I puszczasz pawie?
Rycerz:
No, prawie. Wszystko przemija, a ja od trzech dni...
Szamanka:
(kładzie mu palec na usta)
Cicho, nic nie mów.
Rycerz:
Tfu, co mi robisz!? Chodzi mi o to, że jesteśmy tacy sami.
Szamanka:
Ty i ja, tak?
Rycerz:
To znaczy to nie tak, inaczej. Plątam się.
Szamanka:
Zacznij od nowa.
Rycerz:
Plątasz mi. Nie pasujemy do siebie. Nie, pasujemy! To
znaczy właśnie. Mam!
Szamanka:
Masz?
Rycerz:
Mam!
Wacuś:
(czytając)
Co to za banialuki!? Co za obleśne pismo! Obłęd!
Rycerz:
Nie, ja się nie mogę skupić.
Wacuś:
Skandal!
Szamanka:
Może wyjdziemy?
Rycerz:
Właśnie miałem to powiedzieć. Ale nie. I widzisz? Jesteśmy
tacy sami! Cały czas to samo. Ja już nie mogę. Właśnie
że nie wyjdziemy. Jak widzisz, między nami...
(patrzy na zegarek)
No tak, piętnasta.
Wacuś:
(przeciąga się)
Oj, muszę się zbierać.
(czyta)
ciąg dalszy na następnej stronie
Leon
|