Toast
Słuchajcie więc To moja pieśń
Moja herezja To moja zemsta
To moja walka Moja nadzieja
Że nie jestem stąd Nie z tego świata
(T. Budzyński)
To już rok minął odkąd pierwszy raz ukazał się w internecie Tajniak. Nie mam zamiaru się przechwalać co zrobiliśmy, jakie mamy osiągnięcia. Nie będę snuł rozważań jakby to było miło, gdyby na Tajniakowych stronach umożliwić wysyłanie e-kartek i otworzyć czata. To przecież żałosne. Po tych dwunastu miesiącach myślę sobie, że warto byłoby wyjaśnić kilka szczegółów natury organizacyjnej - żeby zwiększyć liczbę niedomówień i wprawić w zakłopotanie osoby, które myślą, że wiedzą już o co w tym wszystkim chodzi.
Sprawa pierwsza godna wyjaśnienia dotyczy znaczka umieszczonego w nagłówku. Pochodzi on z czasów PRL - wycięty jest z komunistycznej gazety codziennej. Bowiem warto przypomnieć, że Tajniak wywodzi się z tradycji, w której nagminnie wycinało się komunistyczne znaczki, a zespoły muzyczne nazywano głupkowatymi nazwami typu Moskwa czy SS-20. Czy była to świadoma prowokacja, czy tylko bezmyślne zapożyczenie? Niech każdy odpowie sobie sam, jednak niech nikt nie próbuje mnie przekonać, że wie lepiej ode mnie co znaczek tego typu robi w Tajniaku.
Druga sprawa to nazwa pisma. Ktoś niedawno sugerował nam jej zmianę tłumacząc, że ta wprowadza w błąd. I bardzo dobrze, że wprowadza. Oto chodzi, żeby policjanci myśleli, że to pismo dla nich. I tak niewiele z niego zrozumieją niezależnie od zawartości, a przynajmniej oglądając zamieszczone tu obrazki nie będą trwonić czasu na czepianie się niewinnych ludzi.
Trzecią dość istotną sprawą jest problem deklarowanej gdzieniegdzie dyskretnej satyry czy też humoru. Otóż szanowni stali i przygodni Czytelnicy nie zapominajcie o tym, że nawet przy najbardziej zakamuflowanym żarcie nie mam zamiaru prawić idiotycznych komentarzy w stylu "to było śmieszne, możecie teraz rechotać". Żartów zresztą jest tu na tyle mało, żeby Tajniak śmiało mógł być zwany pismem żartobliwym i nie musiał się z tego tłumaczyć.
Pomijając już trzy wyżej wymienione zagadki, chciałbym oznajmić tym, którzy tego jeszcze nie zauważyli (mam głupie wrażenie, że chyba w każdym numerze trzeba to klarować od początku), że Tajniak jest pismem NIEZALEŻNYM, a z owej niezależności także nie będę się nikomu tłumaczył. Dość powiedzieć, że jak będę chciał, to Tajniaka sprzedam jakiejś wielkiej korporacji i nikt mi tego nie zabroni - żaden licealista-mądrala, który sobie wyrobił jakiś sąd i uważa, że Tajniak powinien mu się w związku z tym kłaniać. Tajniak nie jest niewolnikiem własnej "niezależności", którą mają czelność klarować mi czasem osoby trzecie. Podobnie jak będąc niewolnikiem w tym babilońskim systemie niewolniczym, nie jest częścią kultury babilońskiej, co usiłują mu znowu wmówić osoby czwarte. To niewolnictwo jest częścią owej kultury - nie niewolnicy. A jeśli chodzi już o tego typu stawianie sprawy, to moja odpowiedź jest prosta:Tajniak jest z bajki, a otaczający go świat nie jest jego światem. Wszelkie głosy sprzeciwu, które dotarły do mnie do tej pory, a dotyczące poruszonych właśnie problemów natury organizacyjnej, uważam za próby usprawiedliwienia własnego hultajstwa, a czasem nawet przykładem zwykłego rozwydrzenia, co nie jest moją sprawą, więc proszę o pozostawienie sobie niewyjaśnionych wątpliwości bądź też załatwienie ich we własnym zakresie.
No to chlup w ten głupi dziub.
Szaman Falarek
|