Strona naszego Pisma
  str.

trzy po trzy
poprzednia strona spis treści następna strona

Nie jesteśmy z tego świata, ale interesują nas jego dzieje. Jesteśmy ciekawymi wędrowcami. Przemykając się nocą ciemnymi ulicami, ciekawie czasem spoglądamy na świat, w którym przyszło nam swą podróż odbywać. Nie jest to zazdrość. To raczej zainteresowanie taktyką i dziejami. Historią krain i społeczności, do których nie należymy. Tak jak podróżnik z Europy z ciekawością odwedza Afrykę. U nas nie jest to może fascynacją lecz raczej swego rodzaju podglądactwem. Tak sobie obserwujemy ze świadomością, że u nas jest inaczej. Nienawiść do tego świata lub czasem tylko zwykłe zagubienie...
Poprosiliśmy jednego ze spotkanych tu ludzi o kilka słów...

Szaman

Honorna Polska

Motto: "Jedni maja na zbyciu honor Inni zdolnych polityków"

Praktycznie od końca XVI wieku Polska, a właściwie politycy nią kierujący, zwący się w ówczesnym czasie kanclerzami, królami czy ministrami, zatracili zdolność logicznego myślenia na okres dłuższy niż kilka tygodni, z rzadka miesięcy. Zaowocowało to bardzo szybko totalną degrengolada zarówno wewnętrzną jak i zewnętrzną. Nie zbywało nam nigdy jedynie na honorze. Łataliśmy nim wszystko co się dało, on był siłą sprawczą tych wszystkich cholernych powstań narodowych które naród miał gdzieś, on mówił że osoby chcące coś zrobić należy obśmiać i opluć. Tak było do rozbiorów, w czasie ich trwania, tzw. dwudziestolecia międzywojennego, lat PRL-u tak jest i teraz. Kiedyś ten honor zwał się "liberum veto", później powstaniem narodowym, czasem "guzikiem płaszcza Rzeczypospolitej", wisiał gęsto na "wesołym baraku" obecnie jest to w "pełni niezależna i samodzielna polityka wewnętrzna i zewnętrzna.
W polityce szerszej niż zagrodowa polityków oraz działaczy ocenia się na podstawie efektów, a nie metod. Te ostatnie pozostają zwykle skryte w cieniu tajemnicy, a rzadkie wypadki ich odkrycia powodują moc fałszywych ubolewań i zapewnień "tak już więcej nie będzie". Rozliczenie nie następuje podług czystości metod ale tempa i ilości osiągniętych w czasie celów, dlatego też cecha zwana honorem jest raczej przeszkodą a nie pomocą.

"Stalin jako człowiek był ostatnim zerem jako polityk zaś - geniuszem"

Pierwszy krok do walki "honorem" zrobili już Wazowie. Dość przypomnieć że w czasie licznych dymitriad proponowano pierwszemu z nich, Zygmuntowi, by wstąpił na tron rosyjski, w zamian za przechrzczenie swojego syna na prawosławie. Podobnych przypadków historia zna wiele - "Paryż wart jest mszy", nie mówiąc już o czasach kiedy istniało pewne zawodowe grono zajmujące się polityką, a zwłaszcza stosunkami z państwami sąsiednimi. Poza regularnym wyżynaniem sporej części wrogów, tych co mogli najwięcej, choć działali w cieniu zostawiano. We Francji następną zasadę wprowadził Richelieu. W czasie wojny trzydziestoletniej u siebie tępił innowierców jak mógł, co nie przeszkadzało mu na arenie międzynarodowej popierać akurat protestantów, gdyż tego wymagało coś co się zwało "racją stanu".
Wchodząc już na te tereny Wazowie zrobili kolejny błąd - wysłali Lisowszczyków którzy mieli działać wbrew protestantom i nie były to bynajmniej chwile chwały polskiego oręża. Zapoczątkowało to zwyczaj mieszania się nie do swoich spraw, gdzie nie mieliśmy nic do zyskania a prawie wszystko do stracenia. Potem rozpacz sięgnęła dna. Pomijając chwile glorii pod Wiedniem z której nie wyciągnęliśmy nic, a był to okres gdzie coś można było wywalczyć to coś co można choćby w śladowym zbliżeniu nazwać polityką nie istniało. Sasowie nawet nie brali pieniędzy za udostępnianie Polski jako poligonu. Nieco tą ciekawą sytuację próbował zmienić "król Staś" ale nie bardzo mu się udała. Próba zakładania czegoś co można by nazwać jakimkolwiek przemysłem nie przynosiła efektów, w miarę jednolite cła wprowadzały ustawy z lat 80-tych i 90-tych XVIII wieku - trochę za późno zważywszy na rewolucję przemysłową na Zachodzie. Stan zwący się obecnie finlandyzacją w postaci okrojonego państewka można by prawdopodobnie zachować przez długie lata a granice z lat 1792 przetrwałyby także szmat czasu, nie mówiąc już o tych z okresu 1793 - 1794. Wystarczyło się "nie wychylać" i zamiast walczyć "za wolność Waszą i Naszą" wziąć się do roboty i zbudować coś o co można by walczyć, o w miarę towarowa gospodarkę rolną o jakiś zaczątek przemysłu.
Ciekawym przypadkiem na tą zależność jest Czechosłowacja [Czechy], które straciwszy jakiekolwiek pozory samodzielności w XVII wieku odzyskały ją dopiero w pewnym stopniu za Austro - Węgier a pełną i całkowitą po pierwszej wojnie światowej i weszły w nią jako państwo w zasadzie przemysłowe, a Polska jako coś co miało charakter głównie rolniczy,
Polska międzywojenna opierała się na zasadzie osłabienia Niemiec i jednoczesnej izolacji ZSRR. Jeśli jeden z tych warunków by się sypnął to tarapaty byłyby co najmniej nieliche. Polityka wschodnia Piłsudskiego była prosta : "od Moskwy taka sama odległość jak od Berlina" nie brała ona tylko pod uwagę faktu że obie te stolice mogą się zbliżyć. Jego następcy takoż. Nierealne sojusze z Francją i Anglią powodowały ułudę bezpieczeństwa. O tym jak wielka ułuda to była poświadczył miesiąc zwany wrześniem. Stosunki z sąsiadami były takie że jeśliby nastąpiło coś w rodzaju rozbiorów to przyłączyliby się prawie wszyscy z pieśnią i radością na ustach. Nawet w wypadku Czechosłowacji zamiast jej pomóc ocalić wolność bo jej niepodległość w ówczesnych warunkach zapewniało nasze istnienie, rzuciliśmy się jak sępy na padlinę, tylko nie my biliśmy najmocniejsi a w zasadzie to nawet nie drapieżnymi zwierzątkami.
Przemówienie Becka o honorze mówiło jedno - nasza polityka nie istnieje, wraz ze wskazaniem na brak zmiany stanowiska - bo przecież to jakieś dziwadła włażą z honorem na salony polityczne. Dziwadła dziwadłami a dostaliśmy w kość aż się kurzyło.
Kretynizm ustrojstwa pt "rząd emigracyjny w Londynie" i naiwnej wiary w siłę słów i gardłowania rodem z najgorszej sejmowej izby, własnej wizji polskiego mesjanizmu , olbrzymiego wkładu itd. spowodował dyktando najpierw Anglii, pod postacią W. Churchilla a potem J. Stalina i Roosvelta. Staliśmy się kartą przetargową o niezbyt wysokim nominale. Blotki mają jednak tę cudowną właściwość że dobrze rozegrane potrafią wpasować się w układ w którym pomagają coś osiągnąć. Pod jednym warunkiem - muszą to jednakże robić na tyle cicho i spokojnie by nikt nie zauważył zmiany miejsca i kombinacji. My niestety umiemy tylko z surmami orkiestrą dętą i bojowymi okrzykami - więc wyszło co wyszło. Minęło w zasadzie kilkadziesiąt lat w których byliśmy za potakiwacza Moskwy zwanej słusznie lub i nie "Wielkim Bratem".. Potem odzyskaliśmy wolność i niezawisłość oraz nowego pana. Teraz zwie się on Waszyngton i czasem woła "te pies daj głos" a piesek pt Warszawa potulnie wstaje i daje głos. Największy kretynizm także obszczeka zgodnie z wolną pana. Nie widzi nawet że wyłamuje się ze sfory która traktuje go jak ubogiego krewnego na balu: "Krewny i pomaga niech mu będzie ale czemu do diaska jest z nami?". Niestety obok naszego Pana stoi inny może obecnie nieco zasmarkany i chorowity ale po wyglądzie widać ze siły ma dość a i memuary wyraźnie stwierdzają kto zacz, inni traktują go z podziwem troską czasem skrytykują ale wyraźnie dają do zrozumienia że to tak pod publiczkę, ze w zasadzie "na Wschodzie bez zmian" tylko my znów na serio i fochy stroimy: "A to nie ta sukienka...", "A pamiętasz jak 100 lat temu a jak się przyznasz do tego błędu który popełniłeś 345 lat temu...", "A tak poza tym to jesteś niemoralny bowiem do oceny takowej tylko my mamy prawo". A ten pan stoi z boku i wraz z naszym panem gestem mówiącym "ot głupia sabaka" mruczy pod nosem "Nu pagadi" ale my nie zając i nie będziemy mieć tyle szczęścia. I tylko honor nam zostanie jak zwykle na zbyciu, bo polityków to my nigdy nie mieliśmy...

Piotr Brodzinski



poprzednia strona spis treści następna strona