Strona naszego Pisma
  str.

początek
poprzednia strona spis treści następna strona
Tak mi się w tej głowie kręci krecik, że głowa mała normalnie patrząc na to wszystko wydaje mi się, że nie wiem co zrobić tak jakby, a jednakowoż, gdyby tak spojrzeć uważniej, ważnym by było powiedzenienie do końca dopowiedzenia ważnego z punktu widzenia młodej polskiej demokracji antycznej. Bo kiedy tak patrząc na piorącą maszynę do szycia będącą w użytkowaniu przez Niemca Hansa, to zdaje się że nie jest aż tak, jakby wydawać się mogło na pierwszy rzut oka, którym się patrzy lampy śpiew światło oświetla to, co jest do oświetlenia, a to co nie jest, jest niebytem, a skąd wiadomo, że w tym momencie istnieje krzywa Wieża, skoro jej nie odczuwamy. A może istnieje tylko i wyłącznie odczuwanie, a nie to, co odczuwamy, lub nie? Trudno powiedzieć.
Nazwać to można historią histerii czyli tak lub inaczej nie jesteśmy pewni czy to byt czy niebyt istnieje, a przecież domeną krętaczy jest zmieniać znaczenia słów, bo jeżeli byt nie istnieje, to jest po prostu niebytem i dlaczego mielibyśmy nazywać go bytem. Sprawa jest o tyle zawiła, że kiedy zapanowała moda na tak zwaną fajność, bo Sokrates nic nie wiedział, a był taki mądry, to wszyscy, którzy się jej poddali, postanowili być też tacy, a przecież Sokrates mówił wyraźnie - jestem głupi, a może pan mi wyjaśni na czym świat stoi? I wtedy okazywało się, że świat stoi na żółwiu pochylonym o kilk stopni dla zachowania pozoru równowagi.
Słynna w pewnych kręgach osoba, którą powoduje ciekawość zastanawiała się co kupić - żywność, czy książkę. No ale co to za kręgi? Szyjne jakieś? Turystycznie to ona była nawet w Stanach Zjednoczonych i nie martwiła się czy jej starczy na opłaty, bo ich nie miała (nie licząc opłat za korzystanie z autostrady). Zbita z pantałyku usłyszała sygnał dźwiękowy, który polegał na bulgotaniu siedemdziesięciokrotnym. W jakimś sensie zawsze jakoś tam nie było wiadmo, czy człowiek je po to, żeby czytać, czy czyta po to, żeby jeść. Co innego, jeśli człowiek jest lektorem - wtedy wiadomo, że czyta, bo musi przecież coś jeść. Trwa to osiem godzin dziennie, czterdzieści tygodniowo (plus 2), nie licząc nadgodzin, za które może ktoś płaci. Tylko po co komu nadgodziny, skoro potem nie ma kiedy jeść, ani poczytać sobie, bo co to za czytanie w pracy. To nie jest ani Tomek Wilmowski, ani Pan Samochodzik, ani nawet dajmy taki Wiedźmin, czy coś w tym stylu. Lektor czyta w pracy przez cały dzień (nie licząc jedzenia i snu, który odbywa się nocą) teksty filmów wenezuelskich albo brazylijskich.


poprzednia strona spis treści następna strona