PODZIEMNE PISMO TAJNIAK
dodatek N - 19 grudnia 2009

 

Chcą, byś się bał, dlatego ciągle straszą

Majtki z drutu. Takie miał Wiesław. I je nosił. W torebce od Hanienki. Hanienka to jego narzeczona. Zawsze, gdy robi coś ważnego, każe mu tę torebkę nosić, bo jej się zsuwa. Wiesza mu ją na ramieniu, a on się wygina. Kręci dupką. I rozmyśla. Czym jest życie. Im krótszy czas życia cząstki, tym rozmycie masy jest większe. A ona do niego, że ci faceci to takie mamisynki. On zamyślony stoi, nie słyszy, co ona tam zrzędzi, Hanienka. Czy to znaczy, że cząstka przez chwilę jest kimś?

Sens życia. Hanienka nosiła na nodze kolczatkę. Jak pies. W jej przypadku suka. Na szyi. Dlaczego na nodze? Sensem życia jest zamulanie, powiada. Podsadź mnie. I on ją bierze na barana, a torebka mu zwisa. Kiedy się zsuwa, Hanienka zrzędzi, że co za człowiek, dwie lewe ręce. Ale kiedy ją spytać, co to ręka, to mówi, że znad łokcia po czubki palców. I co z tego, że po fizjoterapii. Druciana obrączka na kciuku. Zaręczynowa.

Z Wiesława żaden katolik, ale się ochrzci dla Hanienki. A jej tam wszystko jedno, najbardziej lubi Święto Zmarłych. Kościół jest dla wszystkich. Czasem sobie wróży z Biblii. Różaniec nosi w kieszonce, iżby oddalał odeń złe duchy. Taka typufka polska najzwyczajniesza. Dziewięćdziesiąt promili to sami katolicy, a może nawet dziewięćdzisiąt pięć. Ale nie ma się co licytować. Nie godzi się. Ważne, że policzki miała rumiane od tych kapsułek.

Podróże w czasie fundowali sobie za pomocą kreski. Po kreseczce na głowinę i już Kopernik, Chopin, August Mocny, Trzeci Waza. Każdy jak na dłoni. Tany w palmiarni z królem, harce do rana. Z Zawiszą Czarną mierzyli się na miecze. Przemszą spływali z Janosikiem. I oto nocny konceptualizm. Hanienka mu swoje, a on się z drutu próbuje wydostać, ale to są zwoje. Co próbuje odhaczyć, to zakleszcza się z powrotem. Więc ona go po twarzy smyra i zasypiają.

Kota mają. Częstokroć jego fotografie uświetniają lansiarskie okładki pism dla żon i mężów adminów. Bo koty lubią grzać się w cieple laptopów. Jak one żyły w epoce wiktoriańskiej?!?

Przebudzenie. Zdumienie i drzemka. Letarg. Przebudzenie. Zdumienie. Dzieją się cuda, wielkie znaki. Te rzeczy, na które nie było od dawna nadziei. Umarli powstają. Trupy ożywają, bo mają już po co żyć i mają po co umierać!

Zwiastowanie. Wyjdź!

Wielkie zdumienie. Więc wystarczy ułamek sekundy, by przemienić wszystko? Zakochanie.

Zawieszni między nieskończoną wielkością a nieskończoną małością próbujemy sobie tłumaczyć, że przecież świat się rozszerza, a to znaczy, że jest jakoś ograniczony. Że nie udało się zmierzyć krótszej chwili niż ta, którą zmierzyć się udało, a i cząstek nie da się przecież w nieskończoność rozbijać. Niepoznane - czy oznacza nieistniejące? Spierają się o to, choć może nam narzuca się odpowiedź ot tak, po prostu. Spierają się i już. Jeżeli składamy się z cząstek, godzimy się na kwantowość. Zakładamy ją, bo zakładamy, że z cząstek się składamy. My tu i teraz. Ale i zawsze i wszędzie. Bo o ile kwantowy jest czas, o tyle my jesteśmy kwantowi nie tylko w tej chwili, ale i w czasie. A może raczej jest nas wielu. Ja teraz. Ja sekundę temu. Ja ułamek sekundy temu. Powiadają, że tamten ja, to nie ten ja. Tamten ja to kto inny. To on. Karma, dziedziczenie, grzech pierworodny - swoją drogą. A ja to ktoś inny. Nie odpowiadam za to, co działo się tysiące lat temu tak samo jak za to, co ktoś w moim imieniu uczynił wczoraj. Na wakacje wyjadę, owszem. Podobno na nie zapracowałem. Ale może wcale nie. Ważne, że jak przyjdzie czas wakacji, to ja będę człowiekiem tego czasu. Są różni ludzie, mają różne powołania, różne czasy. Są różne ja. Czas mnie rozszczepił na miliardy wcieleń. Czy potem się one spotkają? Potem - w wieczności, która nie jest ani przed, ani potem. A może będą tam mnie miliardy. Miliardy spokrewnionych, ale nie tożsamych ja. Tamten ja z tamtą nią na wakacjach. Inny ja z inną nią w pracy. W sumie obcy sobie ludzie. Jeden drugiego nie zrozumie. Oponenci. O ile w ogóle się spotkają. Obcy sobie. Niektórzy bliscy. Zresztą znamy to dobrze.

Chrzest to przyjęcie chrześcijaństwa. Nie można ochrzcić się samemu. Chrzest jest śmiercią, by po niej nastąpiło ponowne narodzenie. Rzeczywiście, to co dawne, powinno w chrzcie obumrzeć. To co dobre, powinno się odrodzić przy zmartwychwstaniu. Pędy nie dające owocu, odcina się. Pędy owoc przynoszący, przynoszą owoc większy. Kto ma, temu będzie dodane, a kto nie ma, temu będzie zabrane to, co ma.1

Oczyszczenie. Bóg uwalnia swój naród z niewoli. Uwalnia człowieka z niewoli grzechu. Człowiek sam z siebie pragnie dobra, lecz czyni zło. Pragnienie dobra wpisane jest w jego naturę. Człowiek stworzony w miłości Bożej, miłości pragnie, jednak niewola, w którą popadł, stała się niejako jego drugą naturą. Dwa oblicza ludzkie - dobre i złe - nie są równorzędne. Dobro jest pierwotne, zło na nim pasożytuje. Nie było by czego zepsuć w człowieku, gdyby nie było wpierw dobrego człowieka. A zło to przecież psucie.

Zło jest dla człowieka tragedią. Człowiek pogrążony w złu, cierpi, także nieświadomie. Zwykle nie wie o co prosi, gdy woła o ratunek. Zobaczyć swój grzech - to także boli, jednak jest to ból oczyszczający. Prosząc o prawdę, najpierw dostrzega kłamstwo. Prosząc o czystość, dostrzega brud. Prosząc o wiarę, doświadcza wątpliwości.

Szczęśliwi czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. Przez czystą szybę okna przedostają się pierwsze promienie światła. Szczęśliwi, którzy płuczą swe szaty we krwi Baranka.

Oświecenie. Wyrwany z niewoli, zaprowadzony na środek pustyni, rodzi się naród. Rodzi się człowiek. Nie ma narodu bez Prawa. Tutaj Prawem jest Boże Słowo. Słowo, które stało się ciałem. Słowo obietnicy. Bóg nie rzuca słów na wiatr. Chyba że na Wiatr. Światło Ducha Bożego oświeca niezrozumiałe dotąd słowa. Oświeca niezrozumiałe dotąd życie. Życie człowieka otoczone Bożym światłem nabiera nowego sensu. Słowa dane Mojżeszowi wyjaśnione Słowem zrodzonym pośród nas. Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką. Nad mieszkańcami krain mroków zabłysło światło. A światło w ciemności świeci i ciemność go nie ogarnia. Oświecenie powoduje wyjaśnienie. Zdumienie.

Politycy nie reprezentują wspólnych interesów lecz swoje - partykularne. Bo istnieją partie. Partie dzielą, nie jednoczą. Partie grają z sobą o władzę. Która partia którą przechytrzy. Który polityk przechytrzy którego polityka. Partie wciągają ogół w tę grę. Piszemy ogół, a nie wyborców, bo wyborcą się bywa. Najpierw jest się człowiekiem. Ze swoją tożsamością, kulturą, historią. Z dziedzictwem rodziny, rodu, narodu, ludzkości. Najpierw jest więc wychowanie, potem obywatelstwo. Ideały oświeceniowe przyniosły reorganizację społeczeństwa, czyniąc państwo bardziej restrykcyjnym, formalizując życie człowieka, regulując prawnie to wszystko, co wcześniej było naturalne, pierwotne. Państwo postanowiło stanowić co jest dobre, a co złe. Państwo odrzuciło moralność zamieniając ją najpierw w użyteczność, która się szybko skompromitowała, a ostatecznie w legalizm. Co legalne, to dozwolone. Co nielegalne, to zabronione, więc oburzające. Oburzaj się obywatelu. Stąd indoktrynacja. Stąd pierwszeństwo państwa nad wychowaniem, kulturą, wiarą, tożsamością, człowieczeństwem. Stąd anarchizm, który choć odrzuca takie państwo, nie ma już do czego wrócić. Anarchizm - skutek państwa czasów nowoczesnych.

Państwo stwarza pozory wspólnego dobra. Ma w tym interes. To jedyny wspólny interes partii dbających poza tym tylko o swe własne interesy. Człowiek zamieniony w wyborcę, bierze udział w rządzach, lecz zagrożenia nie sprawia. Człowiek, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że nie powinien identyfikować się z partiami, na które głosuje, lecz w dobrze pojętym wspólnym interesie powinien nimi żonglować, staje się na powrót niewolnikiem. Demokracja daje mu ułudę wolności. Taka demokracja to opium mas nie tylko dla mas ale i dla polityków z tych mas zrodzonych - daje im ułudę władzy.

Tak rodzi się państwo neutralne światopoglądowo. Teoretycznie. Praktycznie przecież neutralność taka nie istnieje. To, co chce uchodzić za neutralność, w praktyce wpisuje się w tradycję poglądów agnostyckich. Zmusza się więc ludzi o innych poglądach do przyjęcia agnostyckich poglądów. Sokrates, który odrzucił mity, został zgładzony po oskarżeniu o bezbożność. O ateizm oskarżano Żydów a potem chrześcijan, nie uznających politycznego panteonu bogów rzymskich. Dziś w miejscu odrzuconego panteonu tzw. humaniści stawiają państwo jako takie symbolizowane teoretycznie przez brak symboli.. Nie wszyscy ludzie chcą mu się kłaniać. Nie każdy ma ochotę ubóstwiać nicość czy brak, nawet pod płaszczykiem neutralności, i to nie jest dziwne.

Ciemność. Umocnieni Bożym Światłem wchodzimy w mrok ponownie. To proces oczyszczenia ostatecznego. Bóg zdaje się milczeć. Bóg zdaje się nie być. Oczyszcza nasz rozum. Oczyszcza miłość. Oczyszcza pamięć. Oczyszcza chęć posiadania. 2

Osamotnienie. Relacje czyni wolnymi - bez przywiązania, zależności i dominacji.3

Ciemność i osamotnienie to noc ciemna. Będąc u siebie, nie jestem u siebie. Nie będąc u siebie, nie mogę być u siebie. Nigdzie nie jestem u siebie. Jednocześnie osamotnienie staje się zjednoczeniem z samotnym Chrystusem umierającym na krzyżu. Wszystko jest a zarazem staje się. Wejść na daną drogę oznacza w pewnym sensie być już u jej celu. Bo droga z celem stanowi jedno, jeśli do niego prowadzi.

Krzyk konającego Chrystusa. Eloi, Eloi, lema sabachthani.4

Noc jest więc zarazem drogą zjednoczenia z Bogiem. Noc ma trzy części. Dwie pierwsze to odrzucenie i przejście.5

Zjednoczenie. Chleb żywy zstąpił z nieba. Kto go spożywa, będzie żył.6 Powiadają, że jesteś tym, co jesz. Przeniknięcie, ale nie zawładnięcie. Zdumienie. Mój kalendarz kończy się dwukrotnie. Najpierw 20 sierpnia 2010, a potem 20 lutego 2012.

 

WRAZ Z KOŃCEM KOMIKSU NASTĘPUJE TAKŻE KRES POLITYKI

* * *

przypisy:
1- por. Benedykt XVI, Katechezy o św. Pawle, Kościół jest organizmem, a nie organizacją
2 - por. Rozmowa z o. Romulo Cuartas Londońo OCD, Głos Karmelu 20 (2/2008)
3 - j.w.
4 - Mt 27, 46
5 - por. Karol Wojtyła, Świętego Jana od Krzyża nauka o wierze, I, 1, g)
6 - por. J 6, 51
tytuł jest jawnym nawiązaniem do wiersza Roberta Szymańskiego "To niemożliwe"

o końcu swiata pisaliśmy także tutaj




O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie
i błaganiu z dziękczynieniem! (Flp 4,6)


okładka

opracowanie graficzne i komiks: malarz seba

© Podziemne Pismo Tajniak