PODZIEMNE PISMO TAJNIAK
dodatek M - 21 października 2009

 

My jesteśmy ziarna

jeżeli wybierzemy jedną z odpowiedzi, zastanówmy się nad jej ewentualnymi konsekwencjami; można też dołożyć pytanie o to, skąd pewność, że w ogóle ktoś nas stworzył; można też pójść jeszcze dalej (czy też jeszcze bardziej się cofnąć) i spytać, skąd wiadomo, że w ogóle można mówić o naszym istnieniu; przecież wcale nie musi być wiadomo, że jesteśmy, a jeśli już, to kim; te problemy rozważane były w poemacie filozoficznym "Kwestia Zbigniewa" składającym się z dwunastu rozdziałów, wstępu, posłowia i paru słow od autora; ale to już przerabialiśmy, a kto nie przerabiał, zawsze może tam wrócić i przerobić; zastanówmy się tymczasem nad konsekwencjami wybranej odpowiedzi; tej, którą uznamy za możliwą; no bo jak daleko sięgają nasze złudzenia i czy ewentualnie to, co młodzi nazywają Matrixem, nie jest pułapką, w którą wpadli sami (nasi ewentualni) chodowcy? bo można by rzec, że świat to bodźce, a te są złudzeniem; jeden świat jest złudzeniem w innym świecie równie złudnym; a nasze dusze śpią w raju i śnią o tym, co im się śni, kiedy im się śni; rzeczywistość szkatułkowa - wyśniona; jak głęboko byśmy nie zawędrowali w tej matrixowej podróży, nawet wrzuceni tam siłą, pytanie podstawowe brzmi: KTO NAS ODŁĄCZY OD MIŁOŚCI BOGA? kto nas wyrwie z tego raju i całkowicie umieści w ułudzie? który pośrednik między tym tutaj światem złudnym, a tamtym pierwotnym i rzeczywistym, potrafi to zrobić?

reasumując niektóre rozważania, możemy stwierdzić w skrócie, że dobro jest dobre, zło jest złe, masło maślane, a sól słona; jeżeli sól straci swój smak, to czymże ją posolić? przesolona zupa jest niedobra; chyba, że ktoś lubi przesoloną zupę, ale taki przypadek oznaczałby, że w zupie umownie zwanej "przesoloną" soli jest w sam raz; czyli wcale przesoloną nie jest; należy więc zweryfikować nazewnictwo i nie mówić o nie przesolonej zupie, że jest przesolona; no chyba, że jest; ale wtedy jest niedobra; podobnie jak niedobra jest wszelka nadgorliwość (na przykład w niesieniu ludziom Dobrej Nowiny); bo jak ludzie powiadają "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu"; nie zjada się talerza soli na obiad;

egzystencja nasza na tym świecie ograniczona jest narodzinami i śmiercią; co właściwie samo w sobie, wyrwane z kontekstu, większego sensu nie ma; bo, jak twierdzą matematycy, jeśli tak popatrzeć na człowieka, to prawie go (tego człowieka) najzwyczajniej nie ma; prawdopodobieństwo spotkania człowieka we wszechczasie jest tak małe, że prawie zerowe; nieskończenie długo człowieka nie było i nieskończenie długo nie będzie; i tylko w środku pojawił się na chwilę; na czas określony; na czas skończony; człowieka prawie nigdy nie ma (nie było i nie będzie), bo, jak mówią matematycy, nie ma go wcale, poza skończoną liczbą przypadków; które i tak kiedyś przeminą i zostanie już tylko nieskończona nicość; nieskończony brak człowieka; jeśli w ten sposób patrzeć na całą historię tego nieszczęśnika, to właściwie śmiało można przyjąć, że nigdy go nie było, nie ma i nie będzie - tak jest go niewiele; nie ma jego utrapienia, bólu i nieszczęścia, ale nie ma także jego radości, miłości, poczucia sensu; można przyjąć brak człowieka w nieskończonym czasie i nieskończonej przestrzeni; można, a może nawet trzeba - oczywiście pod warunkiem, że pozbędziemy życie kontekstu; czy to rzecz smutna, czy wesoła? zależy od podejścia; zależy od kontekstu; zależy od sposobu widzenia; zależy od pryzmatu; a przecież bez kontekstu tak naprawdę nie istnieje nic na świecie; bez kontekstu nie istnieje nawet sam świat; bez kontekstu nie ma niczego; wierzyć w to, że się istnieje, to tak jak wierzyć w ów kontekst;

tak jak często ludzie nie życzą sobie widzieć w jakiejkolwiek religii jej żywego sedna, a chcieliby sprowadzić ją tylko do sposobu na życie i wiarę w sprawy oderwane od rzeczywistości (czyli wiarę w ewentualny taki czy inny kontekst tego świata), tak też z drugiej strony wielu wyznawców tej czy innej religii, pragnie w swoim niezrozumieniu wywyższyć się na tyle, by nie dopuścić reszty świata (często nawet współwyznawców) do sedna, do prawdy, do sensu, do wiedzy, czy też do zbawienia; w przypadku religii soteriologicznych owym sednem jest właśnie zbawienie, a taką religią jest na przykład chrześcijaństwo, które z jednej strony mówi o możliwości piekła, a jednak głosi dobrą wiadomość zbawienia, nieba; zbawienia za darmo, nieba dla wszystkich; tymczasem jakże wielu tych, którzy za chrześcijan się uważają, z satysfakcją i pychą chcieliby umieścić swoich bliźnich w piekle, skazać ich na wieczne, nigdy nie kończące się męki; jak bardzo nie do pomyślenia wydaje się im, że tak naprawdę piekło mogłoby zostać puste, tak jak puste pozostają mijane w górach przepaści; a przecież czy Jezus nie odkupił wszystkich bez wyjątku?

Jan Paweł II w adhortacji "Ecclesia in Europa" pisał tak: Wielu współczesnych Europejczyków sądzi, że wie, co to jest chrześcijaństwo, ale w rzeczywistości go nie zna. Często nawet podstawy i najbardziej zasadnicze pojęcia chrześcijaństwa nie są już znane. Wielu ochrzczonych żyje tak, jakby Chrystus nie istniał; powtarza się gesty i znaki związane z wiarą, zwłaszcza w praktykach religijnych, ale nie odpowiada im rzeczywista akceptacja treści wiary i przylgnięcie do Osoby Jezusa.

fragment tekstu "Oślica Balaama" Dariusza Kowalczyka JS: "Problem polega na tym, że wiele kazań i katechez nie jest głoszeniem darmowości zbawienia, ale polega na moralizowaniu, w którym podstawowe słowa to: musisz, nie wolno, staraj się, pracuj nad sobą. W ten sposób chrześcijaństwo przestaje być nowiną wyzwalającą człowieka z wewntętrznego i zewnętrznego spętania, ale jawi się jako skomplikowany system nakazów i zakazów, na straży którego stoją kaznodzieje. Przepowiadanie zostaje wówczas zredukowane do pouczania o tym, co słuszne, a co niesłuszne, zamiast być głoszeniem mocy, która jest w stanie przemienić człowieka. Jeśli zaś gubimy wiarę w moc słowa, to zaczynamy tworzyć sobie Ewangelię na naszą miarę, pełną humanistycznych ideałów, ale pozbawioną typowo chrześcijańskiego radykalizmu. Ewangeliczna sól traci smak..."

"W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" - mówił św. Paweł; czy to znaczy, że wszystko, co nas otacza, jest właśnie Nim? więc On przemawia do nas przez wszystko co nas otacza, a szczególnie możemy Go spotkać w drugim człowieku? bo wszystko, cokolwiek uczyniliśmy jednemu z tych maluczkich, Jemyśmy uczynili? bo niczego, czegośmy nie uczynili jednemu z tych maluczkich, Jemu nie uczyniliśmy?

przykazanie, które dał Jezus w tak zwanej mowie pożegnalnej nowe było nie z tego powodu, że mówiło o miłości, lecz dlatego, że stawiało miłość w nowym, pełnym świetle; to już nie prośba o to, by kochać bliźniego, jak siebie samego; "abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem"; ksiądz Jan Twardowski pisze: "wystarczy starać się kochać tak, jak Pan Jezus. Wtedy On poprzez nas będzie kochał. Jeżeli się miłujemy, tym samym miłujemy Jezusa, spełniamy ostatnie polecenie Niewidzialnego."; Niewidzialnego, a objawiającego się nam wszędzie, we wszystkim i w każdym, bo przecież "W Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy";

sprowadzanie duchowości do abstrakcyjnego światopoglądu, nie mającego przełożenia na życie, wynika z filozofii przeciwnej, jest wynikiem nie tylko niezrozumienia istoty duchowości, co wręcz zaprzeczeniem mozliwości jej jakiegokolwiek istnienia; poza formami wypaczonymi oczywiście, jakimi są tanie wzruszenia i szczątki tego, co zostało przez wypieraną duchowość kiedyś stworzone, małostkowość i płycizna; sprowadzanie duchowości do abstrakcji, czyli oddzielanie od siebie wszelkich aspektów, płaszczyzn, rozsupływanie przeplatających się wątków sprawić ma ostatecznie, że wszystko w istocie swej zostanie wzajemnie pozbawione swojego kontekstu, a wtedy straci swój sens; filozofia ta, wcale nie będąca tak abstrakcyjna, za jaką się podaje, staje się ideologią pustki, a w rezultacie bezsensu, beznadziei, mroku i śmierci; póki co żywą jeszcze ideologią nieżywych już abstrakcji; rozwiązaniem o ściśle określonym, lecz nie zawsze przez człowieka uświadomionym celu - autodestrukcji; tymczasem duchowość jest żywą duchowością ludzi żywych; ona się nie zatrzymała tysiące lat temu, nie stała się oderwaną od rzeczywistości abstrakcją, ani pustym, wydumanym systemem filozoficznym, do którego chcieliby ją sprowadzić zwolennicy nicości;

w przeciwieństwie do tego, co by chciano nam wmówić, duchowość nie jest tym, co wypływa z przekonania; ona wypływa z doświadczenia; jakkolwiek by nie filozofować, szukać dowodów na to czy owo, dociekać, wymyślać, dostarczać argumentów - zawsze będzie to niczym w porównaniu z doświadczeniem miłości; nawet jeśli intelektualiście w dobrej czy złej wierze wydaje się to niemożliwe; bo, jak to już zostało zauważone, dowodów jest mnóstwo - wystarczająca ilość, a nawet ponad nią; najlepsze i najbardziej elementarne dowody są jednak niczym, jeśli się w nie nie wierzy; a wiara (w jakikolwiek dowód) bierze się tylko z doświadczenia i zaufania;

zło, które nas otacza, pomimo swej bezsilności próbuje przeniknąć nas, życie nas, bliskich naszych, dalszych naszych i reszty ludzkości; jeśli mowa jest o jakiejś formie walki dobra ze złem, rozumiemy ją w zupełnej przenośni, bo tak jak Czesław Niemen i kilku innych artystów raczej obawiamy się używać słowa "walka" w dosłownym sensie, który kojarzy się nam z frazą "wszyscy walczą o pokój, aż się leje krew" (Dezerter); pytanie więc "jak walczyć ze złem?", czy też jak to zło zwalczać, a raczej, eliminować, powinno brzmieć zapewne "co robić, żeby zła było mniej?"; jeśli szukamy prostych wskazówek, warto na pewno przeczytać "Kazanie na górze" - tam powiedziane jest wszystko całkiem dosadnie i bezpardonowo; z nieco innej, bo matematycznej strony patrząc, "walka" ze złem nie może polegać na odpowiadaniu złem na zło; zło można zwalczać tylko dobrem; odpowiadając złem na zło w gruncie rzeczy dodajemy je do siebie i zło jest jeszcze większe tak samo jak wtedy, gdy dodajemy do siebie jakieś dwie liczby ujemne - w wyniku otrzymujemy liczbę jeszcze bardziej ujemną;

znosić zło to nie tylko w sposób matematyczny go nie mnożyć; to nie tylko przyjmować je w imię wyższego celu i stawać się dzięki temu bohaterem (cierpiąc dla tego, kto uważa mnie za swojego przyjaciela) albo męczennikiem (cierpiąc dla tego, kto uważa mnie za swojego wroga) nie odpowiadając przy tym krzywdą na krzywdę; to ciągle przecież jeszcze nic wielkiego, jeśli porównamy to z faktem stanięcia przed obliczem zła absurdalnego, niezauważonego i niepotrzebnego; zła jakby ślepego, które zdaje się nie zauważać wyrządzanej krzywdy czy też naszej nań - pełnej jakże szlachetnych intencji - odpowiedzi; zła, które kusi nas swą skrajną bezczelnością, by za wszelką cenę odpłacić pięknym za nadobne, dosadnie odpowiedzieć, uderzyć, wykrzyczeć, zwrócić na siebie jego uwagę; albo przeciwnie: by zwątpić, załamać się pod ciężarem niezrozumiałej, absurdalnej porażki; znosić zło z tego świata, to także, a może nawet przede wszystkim, przyjmować je w ukryciu; ponosić w ciszy konsekwencje cudzego grzechu; przejąć tym samym odpowiedzialność za grzech, który mnie rani; znosić zło z tego świata, to przede wszystkim znosić je miłością; nawet w sytuacji, zdawałoby się, zupełnie beznadziejnej i w sposób, który, także zdawałoby się, nigdy nikomu na nic się nie przyda, nikogo niczego nie nauczy, przez nikogo nigdy nie zostanie zauważony;

czy zastanawiali się Państwo nad podobieństwami i różnicami między Prometeuszem przybitym do skał Kaukazu, a Jezusem przybitym do krzyża? Prometeusz, jak głosi mitologia grecka, przyniósł ludziom ogień, a że go najpierw wykradł bogom, bogowie skazali go na wieczne przykucie przyprawione o codzienne wydziobywanie wątroby; Jezus natomiast, jak głosi Ewangelia, przyniósł ludziom usprawiedliwienie, za co ludzie skazali go na krzyż; a czy zastanawiali się Państwo nad różnicami między Grace, bohaterką filmu "Dogville", a Jezusem? ta pierwsza, córka miejscowego boga, wszechmocnego szefa mafii, przychodzi do ludzi, chroni się u nich; służy im z niebywałem oddaniem, mimo iż okazują się być okropni, po czym osądza i dokonuje wyroku; Jezus podobnie, lecz zamiast osądzać, sam poddaje się osądowi złych ludzi, a i wyrok przyjmuje; (myśl jest przestrzenią dziwną)

dla kogo więc żyjemy? dla siebie? dla innych? dla Boga? odpowiedzi różnych udzielano, w gruncie rzeczy chyba jednak gdzieś w dostatecznej odległości sprowadzają się one do jednego; w kontekście słów św. Pawła wypowiedzianych na Areopagu, przy świadomości, że Bóg jest wszędzie, w każdym z nas, a raczej to my jesteśmy w Nim, wszystko układa się w jedną całość; nie trzeba już pytać, która miłość jest pierwotna, a która wtórna w zaleceniu "kochaj bliźniego swego jak siebie samego"; i które przykazanie miłości jest ważniejsze; zresztą to długa historia...

odpowiedź na pytanie o cel i powód życia ludzkiego, jest tak wieloaspektowa, jak samo życie człowieka; jak wieloaspektowość jego osoby i otaczającej go rzeczywistości - zamieszkanej przez innych, równie wieloaspektowych; złożony jest sam człowiek, złożeni są ludzie, z którymi obcuje, złożony jest świat; o byty jednowymiarowe, płaskie, jednoznaczne niezmiernie trudno; dla kogo żyje człowiek? twierdzić, że tylko dla siebie lub wyłącznie dla bliźniego albo jedynie dla Boga byłoby sporym nadużyciem; spłaszczeniem; wypaczeniem; zachodzi więc obawa, że każda odpowiedź powoduje zubożenie; a każde zubożenie może u jednostek zabobonnych wywołać obawę ataku ideologicznego; z pewnością ludzkość nie jest tu bez winy - ataki ideologiczne zdarzały się niejednokrotnie; dlatego należy uważać; ale i nie zapominać o tym, że - choć przy naszym zakresie słów niewypowiedziane - odpowiedzi istnieją; prawdziwe odpowiedzi dotykające każdego aspektu; odpowiedzi, które łatwiej poczuć, niż usłyszeć; odpowiedzi, które docierają do nas w ciszy, a nie hałasie świata;

zło, które mamy w sobie, które budujemy, w którym uczestniczymy, zabija nas; natomiast dobre sytuacje dają życie; dają życie, bo otwierają na Boga; a jak głosił Mistrz Eckhart, bez Boga nie ma nic; nie ma więc i naszego życia; jest to o tyle wizja warta zauważenia, że mówi zupełnie coś innego niż ateizm praktyczny, który zakłada istnienie Boga poza tym co jest - poza stworzeniem; duchowość chrześcijańska - co jasno widać - mówi jednak coś zupełnie innego: nic samo z siebie nie tylko nie może zaistnieć, ale i trwać nie może bez Boga; nie ma więc materii bez Boga, ale nie ma też piękna, prawdy, miłości tam, gdzie Go nie ma; czy są więc takie miejsca, w których nie byłoby Boga? według duchowości chrześcijańskiej nie ma, bo istnieć one nie mogą;

przykazanie wolności

Miłość została ukrzyżowana; pokrzyżowane zostały plany; skrzyżowane zostały drogi; ukrzyżowanie - to dla religijnych zgorszenie, a dla uczonych głupota;

- nie potrafię przebaczać; kiedy już wydaje mi się, że to się udało, bo zaistniało na jakimś intelektualnym poziomie, bo powiedziałem "nie ma sprawy", chwilę później wszystko wraca; wraca ból, żal, obrzydzenie, nienawiść; - Życie moje oddam za Ciebie. - Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz.

poddać się przemocy, aby ją na sobie zatrzymać to inaczej znosić tę przemoc; choć i to czasem bywa złudne, jak skromność fałszywa, jak fałszywa pokora; bo chyba wtedy pycha jest największa, gdy zdajemy sobie sprawę z własnej skromności;

zwycięstwo nad złem nie polega na tym, że daliśmy mu w zęby, lecz na tym, że odpowiedzieliśmy na nie dobrem; zło dobrem zwyciężaj pisał św. Paweł, a słowa jego podsuwają tę myśl, że ewentualne zwycięstwo dobra lub zła zależy od tego, jak zachowa się pokrzywdzony; to on decyduje, czy na zło odpowiedzieć miażdżącym złem, czy pełnym wybaczenia dobrem, i to wtedy właśnie w nim zło lub dobro bierze górę; zwyciężać zło - znosić zło;

to nie Bóg osądził człowieka, lecz człowiek Boga; Bóg z pokorą przyjął wyrok, pozwolił się umęczyć, poniżyć i zabić; dał człowiekowi prawo do sądu, nawet niesprawiedliwego; a przecież mógł nie objawiać się człowiekowi; czyżby pokazał zbyt wiele?

bezinteresowna, darmowa miłość; tak wielka, jakiej świat nie widział, a zarazem tak realna, że przerażająca; miłość zupełna; taka, której nie da się sprostać, do której nie da się dorosnąć; miłość, na którą nie można sobie zasłużyć, nie można za nią zapłacić, w żaden sposób też nie można się za nią odwdzięczyć; być może Bóg splątuje nasze losy po to, by było nam łatwiej? byśmy przyjmując tę miłość wiedzieli, że robimy to nie tylko dla siebie? byśmy z czerpania pełnymi garściami za darmo sami przed sobą mogli się usprawiedliwić, że przecież nie robimy tego tylko dla siebie?

miłość tak święta i wielka, że nigdy do niej nie dorośniemy; żaden człowiek nie jest godny Bożej miłości, a jednak ta właśnie Boża miłość jest dla każdego człowieka; kiedy na tę świętą, przeogromną miłość otwieramy się, gdy pozwalamy jej nas przenikać, gdy sami z niej czerpiemy, pojawia się paraliżujący lęk przed świętokradztwem; przed własną nieczystością; tymczasem nie ma podziału na lepsze - gorsze, czyste - nieczyste, grzech - nie grzech; jest tylko bezinteresowna miłość, jakiej świat nigdy nie widział i przed którą ucieka; interesowny człowiek nigdy nie zrozumie bezinteresowności; zawsze będziemy uciekać, bronić się, odrzucać; bo przecież świat mówi "nie ma nic za darmo";

Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. - czytam to zdanie; karmię się nim; pozwalam mu się przenikać; wracam do niego; smakuję; kontempluję;

nie jest ważne to, jacy jesteśmy, lecz to, byśmy zrozumieli, że Bóg nas kocha;

argument przewrotny: na wszystkich tych, którzy polegają na uczynkach wymaganych przez Prawo, ciąży przekleństwo. Napisane jest bowiem: "Przeklęty każdy, kto nie wypełnia wytrwale wszystkiego, co nakazuje wykonać Księga Prawa" (Gal); zasługą Abrahama było zawierzenie, a nie uczynki;

Kościół nie tylko wierzy w to, że na każdej mszy świętej spożywa Ciało Chrystusa; Kościół wierzy w to, że sam jest Chrystusa Ciałem; krew chrześcijanina jest Krwią Chrystusa; ciało chrześcijanina jest Ciałem Chrystusa; to prawda, Chrystus jest jak miecz obosieczny; nie przynosi bajkowej sielanki, przynosi rozłam; rozcina na dwoje;

Jezus obmywa nam nogi; ustanawia Eucharystię; jeśli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, to proście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni; Jezus daje nowe przykazanie; To jest Moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma miłości większej od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich;

chrzest; oczyszczenie; zanurzenie w śmierci ku nowemu życiu; zostać chrześcijaninem to stać się ciałem Chrystusa; móc powiedzieć teraz już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus; zrozumieć, że od teraz każdy ból jest bólem Chrystusa; chrzest - wszczepienie w Chrystusa; jak wszczepione w winny krzak latorośla; początek nowego życia - w Chrystusie;

Oblubienica i Duch jednogłośnie wołają Przyjdź (Ap 22, 17); Mistyczne Ciało i Duch; Duch i Ciało Chrystusowe; komunia Ducha i Ciała - ikona Chrystusa; w owym dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was (J 14, 20);

uwielbić Chrystusa, to przyjąć Jego Ducha; stać się Jego Ciałem, to przyjąć Jego Ciało; dlatego też, gdzie dwóch lub trzech (fizyczność) zgromadzonych w imię Jego (duchowość), tam On jest obecny wśród nich;

Boże Ciało; tym Ciałem na sposób mistyczny jest Kościół; rany na tym Ciele świadczą, że to nie tania bajeczka; żadna łatwa pociecha; żaden znieczulający narkotyk; Jezus zmartwychwstał; Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ i ręki mojej nie włożę w bok Jego, nie uwierzę - wykrzykujesz, bo dobrze wiesz, że życie to nie bajka; bo sam zostałeś zraniony; a Jezus odpowiada: Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż w mój bok, i nie bądź niedowiarkiem, lecz wierzącym; to nie jest tania pociecha; to tylko jedyna odpowiedź na pytanie o drogę, o prawdę, o życie... nierzadko bolesna odpowiedź;

jeśli Kościół jest czegoś pewien, to tego, że Dobrą Nowinę, którą on głosi, można streścić tak: ten Jezus Chrystus, który został zabity, zmartwychwstał i żyje - tu i teraz; tego (aktualnego dwa tysiące lat temu i aktualnego dziś) faktu możesz tu i teraz doświadzyć, bo On jest w stanie przemienić Twoje życie - On jest Panem każdej sytuacji; wystarczy, żebyś uwierzył; to nie pusta teoria, to nie gadanie o czymś, co zweryfikować możnaby dopiero po śmierci; to rzecz do przyjęcia i doświadzenia tu i teraz; to właśnie jest sedno - istota i sens istnienia Kościoła; Dobra Wiadomość nie do udowadniania, nie do intelektualnego trawienia, lecz do praktycznego przeżywania; Dobra Wiadomość - niebezpieczna, bo przewracająca życie do góry nogami;

chrześcijańska wiara to dynamizm; droga, w którą wyruszył Abraham z miasta Ur; droga, w którą wyruszył Mojżesz z egipskiej niewoli; to zawsze było obrazem tej wiary, wzorem; to ruch; nieustawanie w działaniu; z wiarą taką jest jak z jazdą na rowerze, jak z podróżą samolotem - nie można się zatrzymać; stanięcie w miejscu groci katastrofą; bo wiara jest nieustannym odkrywaniem, pogłębianiem, odsłanianiem;

chrześcijaństwo nie namawia do wiary w to, czego nie można doświadczyć; byłaby to próżna wiara; chrześcijaństwo, jeśli w ogóle do czegoś namawia, to raczej do wiary w to, że tego właśnie można doświadczyć, i do tego doświadczenia właśnie;

kwestia dwóch dróg; wolność kreuje człowieka; bez niej nie mógłby być on ani dobry, ani zły; a konkretnie dobry; bo przecież wolność po to dana została; do czego ta wolność? bo od czego, to mniej więcej widać... jakkolwiek by tego nie nazwać - do pełni człowieczeństwa, miłości, powołania - ciągle są to ogólniki; co się pod nimi kryje? przypuszczamy, że kluczem jest właśnie miłość;

oczekujemy rzeczy wielkich, by odmienić nasze życie; tymczasem potrzeba tak niewiele by stał się cud: tylko karmić się tym Słowem, które staje się Ciałem; pycha jednak nie pozwala nam przyjąć aż tak niepozornego prezentu; małego jak ziarenko gorczycy; mamy się za zbyt wielkich, by Bóg miał prawo nas przemieniać tak po prostu swoim Słowem; domagamy się czarów;

za ks. Michałem Muszyńskim: pewien ruski mnich powiedział swego czasu: stańcie się jak dzieci, a usłyszycie głos Ojca;

Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał bogów cudzych obok Mnie; manna z nieba, woda ze skały, otucha; obietnica dana na mocy tego wszystkiego, co już się wydarzyło; przez oczyszczone szyby wpada światło; przykazanie wolności;

zobaczyć Dekalog w nowym świetle; przyjąć go nie jako zestaw nakazów, ani nawet nie drogowskazów, lecz przede wszystkim jako Bożą obietnicę; ujrzeć siebie w wolności - tu ostateczną instancją jest sumienie; stanąć na środku oceanu;

moją misją jest to, bym nie został przyjęty

Bóg, który woła po imieniu; do czego woła? dokąd posyła? jeśli ojczyzną twoją/moją jest niebo, to żyjemy tu nie po to, by wygodnie się zainstalować, by życie sobie układać; raczej jesteśmy jak te ziarna rzucone w ziemię; życie nie ma znaczenia;

Thomas Merton: moje życie nie ma żadnego znaczenia poza tym, że jest świadomym i całkowitym oddaniem siebie, by wypełnić Jego zamiary, które w szczegółach pozostają tajemnicą;

Jezus Chrystus, kazanie na górze: wy jesteście solą ziemi ... wy jesteście światłem świata;

na 163 stronie jesiennego wydania Życia Duchowego (48/2006) poświęconego w głównej mierze kierownictwu duchowemu czytamy w artykule Dariusza Kowalczyka SJ: uwierzyć Jezusowi oznacza kształtować swoje życie w oparciu o Tego, kórego ludzie odrzucili i ukrzyżowali;

nic nie jest bardziej nieużyteczne od chrześcijanina, który nie przyczynia się do zbawienia innych - powiedział św. Cyprian gdzieś między 213 a 270 rokiem, bo wtedy żyć mu przyszło; innych, czyli niechrześcijan, prawda?

cichociemni; niewidzialna armia; żołnierze Polskich Sił Zbrojnych zrzucani na spadochronach do okupowanej Polski podczas II wojny światowej w celu walki z hitlerowskim okupantem oraz organizowania i szkolenia polskiego ruchu oporu w kraju; wybierani spośród najlepszych; działali cicho i po ciemku; wytypowano 2213 kandydatów, szkolenie ukończyło 605, do skoku skierowano 579 osób, skoczyło 316; rozrzucone ziarna;

jesteśmy powołani do tego, by do Boga przylgnąć całą swoją osobą, całym swoim życiem; nie tylko tym, co jest kwestią moralnego dobra czy zła; wiara w Boga - wiara Bogu - totalne zawierzenie Temu, który skoro rzeczywiście jest Bogiem, przenika wszystko totalnie; oddanie Mu zwykłych spraw, tych z pozoru nieważnych i nic nie znaczących; grzech to nie zrobienie czegoś złego, lecz przede wszystkim zwątpienie w to, że On wszystko może wziąć w swoje ręce; grzech jest wtedy, jeśli jest coś, czego Bogu nie oddajemy; gdy Mu coś zabieramy myśląc, że to przecież należy do nas;

jeżeli Chrystus przyszedł na świat nie po to, żeby osiągnąć zbawienie, lecz po to, żeby świat zbawić, to identyczną misję mają Jego uczniowie, skoro stanowią Jego Ciało; nie po to ktoś został posłany, żeby "iść do nieba"; chrześcijanin, który to rozumie, nie czuje się lepszym od innych z racji tego, że on wierzy, a inni może nie, albo że on ma bliżej do zbawienia niż inni; on jest szczęśliwy, bo wie, że on i cały świat został zbawiony; za tę pełną radości wieść odda życie i wszystko, co jest mu najdroższe, jeśli trzeba;

zostaliśmy posłani przez ubogiego i pokornego króla, który dosiada osiołka; króla narodzonego w stajni i zamęczonego na krzyżu; posłani, to znaczy, że mamy zadanie; że mamy coś do zrobienia, a nie tylko do przeczekania;

apokryf: Jezus powiedział: "Jeżeli jesteś Moim Ciałem, które oni przebili, to wiedz, że nie ciebie, lecz mnie zabili. A teraz wstań, idź do nich i powiedz im, że Ja jestem i żyję". Wstał więc i poszedł i powiedział do nich: "Nie lękajcie się! Ten Jezus, którego rękami pogan ukrzyżowaliście, zmartwychwstał, żyje i jest".

to, co mających monopol na zbawienie przeraża, czy gorszy, powołanych do zbawienia innych może pociągać; weźmy taką transfuzję; sprawa staje się teologiczna, wręcz mistyczna; bo przecież w Biblii krew to symbol życia; dzielić się krwią z innymi, to tracić swą duszę; jak tragicznie to brzmi; dla nas przekaz jest jasny; oto przykazanie nowe: byście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; przybity do krzyża pokazał na drugi dzień, jak; (bo nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich); poruszenie: kochajcie się - jeśli już nie ze względu na siebie wzajemnie, to ze względu na Mnie; to kontemplacja Ostatniej Wieczerzy; kontemplacja ustanowienia sakramentu komunii; jedzcie i pijcie; Ciało i Krew; transfuzja (!); komunia jest sakramentem zjednoczenia z Bogiem; wspominaliśmy już słowa z encykliki o chrześcijańskiej nadziei (w niej już jesteśmy zbawieni - Rz 8, 24): trwanie w komunii z Chrystusem włącza nas w Jego "bycie dla wszystkich"; to nowość dla tych, którzy skupili się tylko na tym, że Bóg uczynił ich ukoronowaniem stworzenia, że świat położył pod ich nogami, że sam im te nogi obmył; myślą, że skoro tak, to pragnieniem Boga jest właśnie nic innego, jak im służyć; że są pępkiem świata; tymczasem Jezus mówi raczej: patrzcie, skoro Ja umywam wam nogi, to i wy umywajcie sobie nogi nawzajem; bo uczeń nie może być większy od Nauczyciela; pytanie: czy Jezus poszedł do nieba w nagrodę za dobre życie? a może raczej był tym, który oddał światu życie po to, by ten świat zbawić? pytanie ważne o tyle, o ile ty jesteś częścią Jego Mistycznego Ciała; o ile jesteś Jego uczniem; o ile idziesz za Nim; o ile pragniesz tego zjednoczenia - by być jak On, by pełnić Jego wolę, by zatracić się w Nim, by pozwolić Jemu żyć w tobie; bo ono tak naprawdę dotyczy ciebie; mnie; czy jestem powołany do tego, by oddawać swoje życie dla życia innych? czy może do tego, by ich potępiać, bo nie myślą i nie postępują jak ja?

apokryf: umyłem tobie nogi - idź i czyń podobnie, przecież uczeń nie może być większy od nauczyciela;

ks. Paweł Lisowski: Ile razy oddajemy swoje życie Jezusowi i sprawie Jego królestwa, znajdujemy pełnię życia. Wielu to wystarczy, ale słowo Boże wydaje się żądać więcej. Zapytasz: "Czy muszą przyjść przerażające znaki zapowiadające powtórne przyjście Pana?". Ależ tak, nawet już są, lecz świat ich nie chce rozpoznać! Miłosierny Pan pozwala dojrzewać w ukryciu tym, którzy prawdziwie czczą Jego imię. Ile razy święci męczęnnicy składali świadectwo, pokazywali, że życiem i smiercią naśladują Jezusa, a żaden z prześladowców nie mógł się oprzeć ich świadectwu ani sprzeciwić! Dopiero świadek pokazuje, że ponad życie ceni sobie miłość Dawcy Życia. Czy znajdziesz w sobie wolę walki o to "coś" Bożego w tobie i w świecie? Oddając wszystko dla Jezusa - ocalasz swoje [i świata - przyp. red.] życie wieczne!

w Dobrej Nowinie jest więc taki mały haczyk, który uwalnia nas od egoizmu, w który moglibyśmy wpaść, i w który właściwie wielu wpada; polega on na przekonaniu, że do Kościoła zapisujemy się, żeby siebie zbawić; żeby zdobyc zbawienie dla siebie; tak można mysleć, gdy zatrzymujemy się w połowie drogi na wiadomości, że Bóg kocha człowieka, że stworzył go z miłości, że cały świat położył u jego stóp, sam przed nimi klekając, by je obmyć; a konkretnie wtedy gdy myślimy, że ten człowiek to ja; tymczasem ten człowiek to Drugi; ja stoję z boku i widzę, jak Bóg kocha człowieka, jak ofiarowuje mu wszystko, co ma, oddaje się mu, żeby go ocalić; ja stoję z boku, a Bóg woła: przyłącz się do Mnie, bo chcę człowieka kochać tobą; bo ty już wiesz, że cię kocham, a jemu musimy o tym powiedzieć; razem;

oto o misji Kościoła w książce ABC chrześcijaństwa pisał jezuita Alfred Cholewiński; ten, który sprowadził Drogę Neokatechumenalną do Polski; "Jeśli założy się, że celem Kościoła jest dążenie do tego, aby cała ludzkość, jej jak największa część była katolicka, to wtedy powiemy, że nie udało się Jezusowi Chrystusowi uczynić tego co zamierzał, jest zatem największym bankrutem na świecie."

człowiekowi, który został stworzony, zadane zostało życie; człowiek, który jest, został posłany; by umrzeć;

człowiek stworzony z miłości zaistniał dla miłości; miłość to dar; wszystko, włącznie z nim samym, jest darem dla niego; jest ukochany i wtajemniczony; dlatego to właśnie on urodził się dla pewnej sprawy - zaniesienia tej miłości innym; jest to miłość największa, a przecież nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich;

życie to nagła potrzeba, zadanie doraźne; człowiek - stworzony do szczęścia - ponad swe szczęście musi tutaj przedłożyć szczęście swego bliźniego; bliźni potrzebuje ratunku; to Bóg mówi do sego umiłowanego dziecka: odnajdźmy razem tego twojego brata, który zaginął;

krzyż był dla Jezusa nie tylko cierpieniem, ale i powołaniem; wołanie do ludzi, że każdy ma swój krzyż, że powinien go odnaleźć i nieść, to trochę za mało, jeśli ów krzyż sprowadza się tylko do cierpienia; każdy jest do czegoś powołany; każdy powinien to odnaleźć i się tym zająć; łatwo nie będzie, ale człowiek, który pełni to, do czego wzywa go Bóg ze środka jego serce, dopełnia własnego stworzenia; i jest szczęśliwy;

a cóż to znaczy, być katolikiem? być chrześcijaninem obrządku rzymskokatolickiego; być chrześcijaninem: być solą, która ma się rozpuścić; być ogniem, który ma się wypalić; być tym, co się je: być ciałem Chrystusa, które także dziś ma zostać przebite, bo ofierze Chrystusa nie brakuje nic, poza teraźniejszością; nic więcej, nic mniej; ani to powód do dumy, ani do wstydu; oto być katolikiem - chrześcijaninem;

ABC chrześcijaństwa, Alfred Cholewiński SI: Jeśli jednak człowiek otrzymał od Boga łaskę chrześcijaństwa, to nie może być chrześcijaninem tylko dla siebie. Jest nim po to, aby spełnić wobec świata misję bycia światłem, solą dla uratowania świata;

a także: Grzech wtrącił nas w sytuację bez nadziei, rozkładu wewnętrznego, a na końcu tej wędrówki czeka jeszcze wieczne potępienie. Bóg jednak przychodzi i mówi, że jest z tej sytuacji wyjście, wyjście w Jego Synu, w Jezusie Chrystusie. Jest ono darmowe, jest wielkim darem.

konstytucja dogmatyczna o Kościele LUMEN GENTIUM; pierwszy rozdział "Misterium Kościoła", ustęp pierwszy przytoczmy we fragmencie: Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego; i z akapitu ósmego fragment: A jak Chrystus dokonał dzieła odkupienia w ubóstwie i wśród prześladowań, tak i Kościół powołany jest do wejścia na tę samą drogę, aby udzielać ludziom owoców zbawienia. to jest więc misja Kościoła: uobecniać ofiarę Chrystusa dla zbawienia całego świata (a nie, jak chcą niektórzy: wcielać świat w swoje szeregi);

kolejny fragmencik, teraz z akapitu 9 (to już rozdział drugi: LUD BOŻY): Toteż ów lud mesjaniczny, choć nie obejmuje aktualnie wszystkich ludzi, a nieraz nawet okazuje się małą trzódką, jest przecież potężnym zalążkiem jedności, nadziei i zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego. Ustanowiony przez Chrystusa dla wspólnoty życia, miłości i prawdy, używany jest również przez Niego za narzędzie zbawienia wszystkich i posłany jest do całego świata, jako światłość świata oraz sól ziemi.

przesłanie chrześcijaństwa: nic, cokolwiek widzisz, dotykasz, smakujesz, ani to, co odkryłeś, ani też to, co wymyśliłeś, nie jest i nigdy nie będzie Bogiem, nawet jeśli dla ciebie jest bożkiem; jesteś wolny; nie musisz służyć żadnemu stworzeniu; dlatego też chrześcijanie nazwani zostali ateistami;

sprawa poruszana dopiero co, a dziś znowu ale innymi słowami; otóż słowo Bóg dla powołanych i posłanych, tych cichociemnych, niejako wiedźminów, ziaren rozrzuconych po swiecie, oznacza między innymi tyle co Najważniejszy; otóż przesłanie chrześcijaństwa mówi jasno: dla nas nic z rzeczy ziemskich - dotykalnych, mierzalnych - nic z rzeczy doczesnych nie jest najważniejsze; dla chrześcijaństwa nie ma żadnej rzeczy na tym świecie, o której można by powiedzieć, że jest najważniejsza; jeśli ktoś mówi, że najważniejsze są pieniądze, a może nauka, a może zdrowie, a może rodzina, a może żona czy mąż, a może dziecko, a może seks, a może spokój, a może praca, a może wypoczynek, a może dobry gust, a może uroda, a może schludność, a może sztuka, a może karate; a może uczciwość, a może ojczyzna, a może honor, a może poczucie sprawiedliwości (bez końca można by wymieniać), to mówi dokładnie tyle, że to coś lub ten ktoś najważniejszy to bóg; bo - podkreślmy to jeszcze raz - słowo "bóg" oznacza "najważniejszy"; chrześcijaństwo mówi jedno: w tym świecie Bóg jest NICZYM; nic (w znaczeniu: cokolwiek) na tym świecie nie jest najważniejsze; chrześcijanin nie pokłoni się tu niczemu (czemukolwiek), ani nikomu (komukolwiek); chrześcijanin, wskazując Boga, który jest NIC, mówi jasno: nic i nikt z tego swiata nie jest bogiem; nic i nikt na tym świecie nie jest jest godny tego jedynego pokłonu, tej jedynej wiary i nadziei, tej jedynej służby; dlatego chrześcijaństwo jest zgorszeniem i głupotą dla świata: chrześcijaństwo odrzuca bogów tego świata; to samo robił już Sokrates i za bezbożność właśnie i demoralizację młodzieży został zabity;

chrześcijanie w swym współkapłaństwie z Chrystusem tworzą pewną strukturę; są chrześcijanie duchowni - księża, zakonnicy; są chrześcijanie świeccy - posłani do świata, przez duchownych zaopatrzeni; jak wiedźmini, skoro to porównanie już padło ostatnio; dla świeckich jest pokarm podawany w sakramentach; sakramentem dla świata (pokarmem) są zaś świeccy - posłani;

różaniec; Maryja świadczy, jak przyjmując Jezusa do swego życia, pozwalamy Mu obdarować nas nami samymi - naszym człowieczeństwem; jego pełnią; pełnią nas; jestem sobą wtedy, gdy pozwalam dać Bogu mnie samego sobie samemu; nie ma pełni bez sedna; bez istoty; bez Bożej myśli; nie ma nas, jeśli nie zostaliśmy przez Boga pomyślani; inni nas poznają, ale On nas stwarza; przychodzi do nas i daje nam siebie; bo być człowiekiem oznacza zgodzić się na to, że z myśli Bożej powstaliśmy, że bez niej giniemy; zgodzić się na to, że człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, jak to napisał św. Ignacy, a od czego zaczął się mrok w naszych sercach; bośmy tej prawdy przyjąć nie mogli; a może samo się zbiegło; a może nie samo, lecz sam Bóg tak to połączył;

Bóg daje życie; Bóg daje rację temu życiu; oto Chrystus usprawiedliwia Boga z istnienia człowieka; usprawiedliwia człowieka w jego samych oczach - umiera i tą śmiercią nadaje sens; cel, jakby w dwóch kierunkach, ale to jeden kierunek: ku Bogu, ku ludziom całego świata;

...nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście, gdy nadejdzie godzina, pamiętali, że Ja wam o nim powiedziałem. (J 16,2-4)

to nie mowa o wrogach wiary; przeciwnie, o jej rzekomych obrońcach; o tych, którzy z wewnątrz przychodzą, nie z zewnątrz; w obliczu niezrozumiałych zdarzeń, jak choćby osławione stosy Inkwizycji, czy tak zwane wojny religijne, ale także w obliczu rzeczy nam współczesnych, tych głośnych ale i tych drobniejszych, często prywatnych, ukrytych, powinniśmy sobie przypomnieć, że to już przez Jezusa było przewidziane; a powiedział o tym właśnie po to, żebyśmy nie tracili wiary; chyba nawet, żeby ją w nas wzmocnić, bo znowu się okazuje, wbrew temu, jak to chcą przedstawić polemiści, że spełniły się słowa Chrystusa także w naszym życiu;

i postawił przed nim kobietę; i powiedział: umrzesz dla niej z miłości; i rzeczywiście, potrzebowała go zabić; ukrzyżować tę miłość, żeby się przekonać, że to wszystko jest na serio; może kiedyś sobie przypomni?

świat nie może składać się z samych mnichów lub słupników, powiedział nasz szacowny kolega po fachu, filozof Gruby; i Gruby ma rację; można długo wyliczać z kogo jeszcze ludzkość składać się wyłącznie nie powinna (rzućmy kilka przykładów: z dziennikarzy, z grafików, z górników, z nauczycieli); jednak nie w tym kierunku chcielibyśmy tutaj pójść; zamiast tego chcielibyśmy wyobrazić sobie świat, który postulujemy na podstawie tego, jak jawi się nam misja Kościoła; ta bowiem opiera się na chrześcijaninach świeckich; czyli tych posłanych do świata; jakby cichociemnych zrzuconych z nieba (cóż za urocze porównanie); jakby rozrzucone ziarna - niewidzialna armia; światem są ludzie nieznający Boga - w języku biblijnym: narody; kto te ziarna rozrzuca? Kościół wierzy, że sam Bóg; w tym celu posługuje się jednak niektórymi ludźmi - rozrzucającymi; są to tak zwani duchowni; rozrzucanie, które ich rękami się dokonuje, polega na formowaniu i karmieniu rozrzucanych ziaren, czyli na posługiwaniu im; Kościół bez członków posłanych do świata nie miałby sensu, bo nie pełniłby swej misji; byłby kamieniem soli pośród świata; soli, która nie daje smaku; Kościół bez członków posyłających raczej by nie miał szans przetrwania; Kościół bez narodów, pośród których został postawiony i do których posłany, byłby nonsensem; najważniejsze są więc narody - ludzie ze świata; im służyć mają ludzie posłani przez Kościół (czy służą, to inna kwestia) - chrześcijanie świeccy; im z kolei służyć mają duchodni - diecezjalni i zakonni, zgodnie z charakterem swego powołania; sługą wszystkich jest ostatecznie Chrystus - umywający nogi; Gruby ma rację, świat ani żadna mająca w nim coś do zrobienia ekipa (wojsko/drużyna sportowa itp.) nie może składać się z samych kucharzy i instruktorów;

chrześcijanin jest ziarenkiem soli rzuconym w świat;

nie po to, by życie jakoś w miarę uczciwie przeżyć; nie po to też, żeby się zbawić; po to raczej, żeby zbawić świat; przemienić świat; zanieść mu nowinę o tym, że jest powołany do świętości; wynika to z bycia w mistyczny sposób Ciałem Chrystusa, który został posłany do świata; mistycznym ciałem Słowa Bożego - jak Jan Chrzciciel, głos wołającego; bo czy głos nie jest ciałem dla słów?

realizacji powołania chrześcijanin poświęca swoje życie; traci je dla świata - a może to oznaczać zarówno życie, jak i śmierć dla jego zbawienia;

wszyscy ludzie, stworzeni na obraz Boga, zostali więc powołani do świętości; do jedności z Bogiem; to by wynikało ze Starego Testamentu; z Testamentu Nowego wynikałoby natomiast, że wszyscy chrześcijanie są powołani dodatkowo do szczególnego zjednoczenia z Chrystusem - w Jego Mistycznym Ciele: Kościele; czyli do bycia ciałem dla Bożego Słowa;

można odwrócić kolejność: chrześcijanie zostali wezwani do bycia Ciałem dla Bożego Słowa, które mówi, że cały świat został powołany do świętości;

Biblia jako hipertekst; J 15,12-14: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. -> 1 J 3,16: Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci. -> 1 J 2,6: Kto twierdzi, że w Nim trwa, powinien również sam postępować tak, jak On postępował. -> J 13,15: Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. -> J 13,34: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. i tak dalej;

nieprawdą jest, że bycie chrześcijaninem, czy konkretnie katolikiem, polega na znajomości modlitw, wierze w dogmaty i przestrzeganiu przykazań; chrześcijanin to w zamyśle człowiek przez Kościół WYSZKOLONY, NAKARMIONY i POSŁANY;

podstawowym podręcznikiem chrześcijanina jest Biblia - Słowo Boże; podstawowym pokarmem jest Eucharystia; orędziem posłania: Chrystus ukrzyżowany;

CIĄG DALSZY NASTĄPI

okładka

(grafika: malarz seba)

© Podziemne Pismo Tajniak